Tyle się dzieje w naszym życiu, tyle się dzieje na świecie, że chyba bałam się pisać.
Boje się, że moje pisanie to troszkę jak studnia bez dna, albo puszka Pandory.
Zaczęłam pisać mojego bloga kiedy było bardzo źle. Teraz, choć czasem wydaje mi się, że jest lepiej, życie pisze inne scenariusze. Mam tyle do opowiedzenia więc nie odchodźcie od monitora. Jak już wróciłam to zostaję ;) na dobre? Czy na złe? Życie pokaże.
Od 6 marca Mila nie chodzi do przedszkola, od 11 marca przedszkole zamknięto również chłopakom.
Stało się chyba to czego każda matka obawia się najbardziej SIEDZENIE W DOMU Z DZIEĆMI...
O ile chłopaków da się jakoś zająć, są bajki, książeczki, kolorowanki, gra w piłkę na ogródku.
O tyle z dzieckiem autystycznym nie jest już tak kolorowo.
Brak przedszkola to brak rutyny. Brak rutyny to zaburzenia snu, spanie do 12ej a potem długie bezsenne noce.
Brak przedszkola to brak terapii. Tak wiem, można dziecko rehabilitować w domu. Pięknie to brzmi gorzej z wykonaniem. Dzieci z autyzmem łatwo wchodzą w schematy, co jak każdy schemat jest dobre, ale bywa i zwodnicze. Dziecko w schemacie wie np. Że nauka jest w przedszkolu, a w domu jest...wolność!
Każda próba „zepsucia” tego spotyka się z oporem, krzykiem i nerwami. Pewnie, można na siłę, ale osobiście nie jestem przekonana czy zmuszanie do terapii ma dobry wpływ na cokolwiek... czy jak zmuszę i przytrzymam przy biurku aż do końca zadania pomoże w czymkolwiek?
Nawet jeżeli zrobimy coś wspólnie to nikt nie będzie czerpał z tego ani nauki, ani przyjemności, a zaufanie mojego dziecka do mnie zostanie mocno nadszarpnięte.
W takich momentach dziękuję losowi, że mam chłopaków. Ich zabawa prędzej zainteresuje Mile, z nimi chętniej usiądzie i coś zrobi, to z nimi chętniej „pogra” w piłkę czy pobiega na ogródku łapiąc bańki mydlane.
Wiadomo, nie jest to to samo co terapia 1 na 1 czy 8 godzin spędzone w przedszkolu dostosowanym do jej potrzeb...
Moje dziecko nie rozumie pojęcia kwarantanny ( zresztą czy zdrowe dzieci rozumieją? Czyja, będąc małą dziewczynką wychowaną w latach 80tych rozumiałam pojęcie godziny policyjnej? Myślę, że nie i właśnie to jest urok dzieciństwa - beztroska niewiedza)
Całymi dniami ciągnie mnie w stronę drzwi, podaje buty i kurtkę.
Brak rutyny, terapii i wszechobecna nuda nie są jeszcze takie złe. U nas dochodzi problem z jedzeniem.
Moje dziecko ma bardzo ograniczone menu, a do tego zakodowała sobie, że je w przedszkolu, a w domu nie...proste, nie?
Za nami 9 dni przed nami...3, 4 tygodnie.
Nie wiem co zrobię, póki co Mila je rano kaszkę, potem zupę pomidorową, tę samą od wieków, tylko z ryżem, a na kolacje parówki. Tak, wiem jak to brzmi, ale co mam zrobić?
próby zmuszania kończą się wypluwaniem do toalety, albo płaczem i ogólnym rozbiciem.
Jest różnica między niejadkiem, a dzieckiem autystycznym, które nie chce jeść.
Na tę chwilę nie mam już pomysłów, jeżeli ktoś ma jakieś pomysły czy rady to zapraszam i z góry dziękuję...
Komentarze
Prześlij komentarz