W marcu minął rok od operacji wycięcia migdałka u mojej córki.
Choć bałam się tego zabiegu jak ognia, dziś muszę przyznać, ż była to jedna z lepszych decyzji jakie podjęłam. Już 2 dni po zabiegu miałam wrażenie, że mam inne dziecko, że ktoś je magicznie podmienił i dostałam zupełnie nowe, zdrowe i takie....SPOKOJNE!
Skończyły się krzyki, uderzanie rękami o głowę. Kiedyś wydawało mi się, że to taki „autystyczny” odruch, a jednak spowodowany był czymś innym - 3 migdałem, który uciskał na uczy i najprawdopodobniej powodował ból, a na pewno przyczynił się do pogorszonego słuchu.
Już przed samą operacją okazało się, że moja córka była praktycznie głucha na lewe ucho, a w prawym miała ponad 30% uszkodzenie.
Po operacji zaczęła reagować na swoje imię!!!! A dziś po roku, mogę powiedzieć, że choć nie mówi, to rozumie prawie wszystko co się do niej mówi.
Ten „głupi” migdał na pewno nie pomagał nam w terapii. Powodował rozdrażnienie i o mało co nie spowodował całkowitej utraty słuchu.
Poprawiła się też jakoś snu (córki i naszego...), Mila nie budzi się już w nocy po kilka razy, skończył się bezdech nocny, chrapanie.
W marcu byłyśmy na kontroli, rok po zabiegu. Migdał na szczęście!!!! nie odrasta!
W ciągu ostatniego roku, na palcach jednej ręki mogę policzyć choroby, a antybiotyk brała tylko raz!
To ogromna zmiana biorąc pod uwagę, że przed operacją moje dziecko było w zasadzie non stop na antybiotykach, zakatarzone, chore, otępiałe.
Kolejna wizyta za rok.
Komentarze
Prześlij komentarz