Matka złota rybka, matka spełniająca życzenia, matka na usługach, każdego i o każdej porze.
Od matki się wymaga, matkę się ciągle upomina, poucza, strofuje.
A matka słucha i robi...bo co innego ma do roboty?!. A wybór ma?.
Począwszy od spełniania zachcianek dzieci, całą dobę. Samochód przypomina piekarnię tyle w nim okruchów bo przecież matka zawsze musi mieć świeży precelek, a przynajmniej jakieś przekąski. Po podłodze, 10 minut po czyszczeniu samochodu, walają się puste kartoniki po soczki, papierki po czekoladkach. Torebka przypomina kosz na śmieci, bo przecież dzieci są nauczone żeby nie śmiecić, a kosz nie zawsze po drodze, a torebka dziwnym trafem zawsze pod ręką...
Matka to również " spełniasz" życzeń terapeutów.
Terapeuta każe pilnować jak dzieci siedzą, bo przecież w "W" nie można. Bo się kolanka wykrzywią bo będzie wada postawy i to będzie wina matki!.
Nieważne, że jeszcze 30 lat temu każdy tak siedział i jakoś świat nie jest usłany samymi inwalidami z koślawymi kolanami.
Logopeda każe cały dzień recytować samogłoski i do upadłego uczyć syna "daj". No bo musi się nauczyć "kultury" zanim zacznie chodzić do szkoły. To nic, że ma 2 lata i ledwo wystaje z ziemi, a do szkoły ma jeszcze minimum 5 lat. "Daj, daj" spędza sen z powiek irlandzkim teściom. Bo jak to MATKA DZIECKU każe umierać! (die). No wstyd i hańba!.
Nie zliczę ile głupot kupiłam, bo kazali. Począwszy od sławetnego wiaderka do kąpieli polecanego w szkole rodzenia, które dziś dumnie robi za kosz na śmieci, a żadne dziecko nie było z nim kąpane nawet przez sekundę.
Wraz z autyzmem doszły kolejne "trafione" zakupy, wałeczki do masaży, elektryczna szczotka do zębów żeby zwalczyć zgrzytanie zębami. Pomogły paluchy do piwa z jednej z piekarni, twarde i czerstwe jak diabli ;). Gryzaki do przedszkola, normalny nie spełnił oczekiwań, teraz trzeba kupić logopedyczny, jak pani określiła "niedrogi, taki do 40 zł". Biedna nie jestem, ale kolejny "niezbędny" przedmiot za jedyne 40 złotych na pewno będzie dobrym wyborem...już widzę, jak leży w koszu z zabawkami i obrasta w kurz. Trzeba to kupię i tyle.
I okulary przeciwsłoneczne bo ostre słońce nie tylko razi, ale i zle wpływa na moje dziecko. Bo nadwrażliwość, bo coś.
Na ostatnim spotkaniu z przedszkolnym logopedą padło zdanie o rzekomym niezdrowym odżywianiu się mojej córki. Jeżeli krakersy, banan i jogurt są niezdrowe to nie wiem co jest..No ale nic, cały tydzień przynosiłam "zdrowe" przekąski. Truskaweczki, malinki, koktajle owocowe, żółty ser krojony w słupki ( wszystko zgodnie ze wskazówkami ). Wszystko to, zgodnie z moimi przypuszczeniami, lądowało codziennie w koszu.
Bo niestety, drogie Panie, choć skończyłyście zapewne więcej i bardziej specjalistyczne studia niż ja, to JA jestem matka mojego dziecka i to JA wiem co mu się przyda, co chętnie zje czy czym się będzie bawić.
Matka to łatwy cel, z miłości do dziecka zrobi wszystko, wszystko kupi, wszędzie zapisze.
Pgdybym słuchała każdej rady, moj dom wyglądałby jak sala SI i biblioteka dział "autyzm" w jednym. Nie powinnam mieć kwiatków, kolorów, wzorów, za dużo przedmiotów, dzieci 2 zabawki na krzyż, nie powinnam mieć TV. Powinnismy żyć w ciszy i kontemplacji autyzmu...
Dlatego, drogie mamy, nie dajmy się omotać! Słuchajmy, ale nie podąrzajmy ślepo za modą czy radami wszystkich.
Same wiemy najlepiej co jest dobre dla naszych dzieci i dla nas...
AMEN
Komentarze
Prześlij komentarz