Kiedyś znajoma powiedziała mi, że każde dziecko jest cudem, ale niektóre to dar od Boga.
Takim darem jest mój najmłodszy synek. Przyszedł na świat w najlepszym dla siebie momencie, przed diagnozami, przed wyrokiem. Przyszedł w JEDYNYM dobrym momencie gdyż dziś nie zdecydowałaby się na dziecko wiedząc, a raczej obawiając się, że może mieć autyzm..
Brutalnie, wiem, ale bałabym się i nie chciałabym przeżywać tego po raz kolejny.
A urodził się o czasie w zasadzie dzień przed planowana cesarką zaczął się przygotowywać do wyjścia i gdyby nie CC pewnie urodziłby się w galerii na zakupach ;).
Był duży ( choć malutki ), karmiony piersią przez prawie rok, przyklejony na stałe do mamusi.
Dał mi i daje każdego dnia tyle ciepła i miłości, nikt nie cieszy się tak jak on gdy wracam do domu. Nieważne czy wracam po kilku godzinach nieobecności czy 2 minutach.
Wielbi swojego brata, w którego jest zapatrzony jak w obrazek, ubóstwia i szanuje swoją siostrę.
Uczy się, chłonie wiedzę, powtarza, naśladuje. Z dziecięcą naiwnością i ciekawością obserwuje świat pokazując mi jego nowe, nieznane i zapomniane oblicze.
Dał mi siłę, radość, pokazał, że macierzyństwo może być fajne, lekkie i przyjemne.
Uczy się mówić, jest dzieckiem, tylko i aż, nie chodzi na terapie, a na piłkę, lubi się bawić ma pełno przyjaciół, jest lubiany choć psoci.
Jest taki „normalny”, taki zwykły i w tej zwykłosci tak niezwykły.
Sto lat synku :)
Uczy się mówić, jest dzieckiem, tylko i aż, nie chodzi na terapie, a na piłkę, lubi się bawić ma pełno przyjaciół, jest lubiany choć psoci.
Jest taki „normalny”, taki zwykły i w tej zwykłosci tak niezwykły.
Sto lat synku :)
Komentarze
Prześlij komentarz