Przeżyliśmy wakacje!. I nie chodzi mi o cały okres wakacyjny. Dla nas kluczowy był sierpień.
Nie było przedszkola, nie było terapii.
Były zwykłe beztroskie dni, wypełnione zabawą w ogrodzie, a potem na plaży. Były lody, frytki, nawet lizaki ( o zgrozo! ), wszystkie na codzień zakazane smakołyki.
Bałam się wyjazdu, samolotu z 3 dzieci, zmiany środowiska. U nas każda zmiana może być zła, nie ma osobnych pokoi, by każde dziecko mogło usnąć w swoim czasie i "stylu".
Zasypianie w 1 pokoju...nad tym wciąż musimy pracować.
Starszy syn zasypia pierwszy, w swoim pokoju i łóżku, ok 19:30. Potem zasypia córka, w swoim pokoju przy dźwięku znanej kołysanki, ok. 20:30. Ostatni "schodzi" maluch, w dużym pokoju po 22:00...
Wakacje z dala od domu to próba, czy usną i gdzie, czy będą jeść?.
Udało się! Nikt nie umarł, ani z braku snu ani głodu. Pogoda nawet dopisała, plaża niezmiennie zachwycała, kuzyni dotrzymywali towarzystwa.
Nie było regresu, za to pojawiła się zabawa, naśladownictwo, łobuzowanie.
Niedługo wrzesień i powrót do rzeczywistości, każdy dzień wypełniony zajęciami, godziny spędzone w samochodzie, dojazdy, czekanie i wysłuchiwanie opinii wszechwiedzących lekarzy i terapeutów.
I choć wiem, że to najlepsze dla moich dzieci to jednak nie tęsknię...
Komentarze
Prześlij komentarz