K
Każdego dnia uczę się moich dzieci.
Każdego dnia uczę się autyzmu.
I kiedy już myślę, że wiem prawie wszystko, okazuje się, że wiem niewiele, prawie nic.
Przez te 2 lata wydarzyło się tak wiele rzeczy, że nie pomieściłby ich żaden blog.
A ja muszę z tym żyć i mierzyć się każdego dnia.
Po fazie obojętności przyszła kolej na ZAZDROŚĆ. Chorobliwą zazdrość.
Zazdrość o braci, o kontakt, o rozmowę. Zazdrość o mamę i tatę ale i panią w przedszkolu.
Cały świat musi się skupiać wokół mojej córki. Nikt nie może ze sobą rozmawiać, tulić się.
Nie możemy czytać synom książki, utulić gdy się uderzą i płaczą. Nie możemy wyjść tylko z nimi.
Zazdrość dopada nas wszędzie i staje się nie do zniesienia.
W sumie zadrość dzieci w rodzinie wielodzietnej nie jest niczym nowym. Chłopcy też zabiegają o moją atencję, chcą mieć wszystko to samo, każdy stara się by choć na chwilę mieć rodziców tylko dla siebie.
Byłoby fajnie gdyby za atakami złości szła chęć kontaktu, przytulenia. Zrozumiałabym gdyby moja córka walczyła o miejsce na moich kolanach bo sama chciałaby sie na nich znaleźć.
Ale nie, to zazdrość dla samej złości. Niepoparta chęcią interakcji.
To niekontrolowany krzyk, płacz, histeryczne spazmy połączone z odchyleniem głowy w tył, rzucaniem się kolanami na podłogę.
Boję się, że kiedyś taka scena przerodzi się w atak padaczki...
Jest tyle pytań na które nie znajduję odpowiedzi nawet u wujka Google.
Dziś znalazłam takie zdanie w sumie nic nowego, ale dla kogoś kto nie ma na codzień do czynienia z autyzmem, może wiele wyjaśnić
„osoby autystyczne potrafią się śmiać czy płakać w zupełnie nieodpowiednich momentach albo nie okazują ani cienia skruchy, gdy mówi się im, że zrobiły coś źle. Mogą reagować na niektóre przykre sytuacje, np. śmierć kogoś bliskiego albo wypadek dość umiarkowanie, nie zwracając uwagi na emocjonalne zaangażowanie innych. Być może nie okazują swoich uczuć w taki sam sposób jak inni albo nawet nie w czasie samego wydarzenia, lecz później ich emocje wyrażają się w ich zachowaniu. Niektóre, takie jak radość, smutek, złość i strach, nie sprawiają osobom autystycznym wielu problemów z identyfikacją, jednak te bardziej subtelne są o wiele trudniejsze do zauważenia i zinterpretowania oraz do okazania (np. wstyd, duma, pewność siebie czy zazdrość). Dzieci mogą się z czasem nauczyć określonych reakcji w pewnych sytuacjach, lecz wciąż będą miały problemy ze zrozumieniem, dlaczego one i inni tak się właśnie czują”
Autyzm to wciąż niezbadana „choroba”, bez szansy na wynalezienie na nią remedium. Możemy walczyć, chodzić na terapie, robić co z naszej mocy, a i tak nikt nie da nam gwarancji na wyleczenie.
Jest tyle sytuacji kiedy mam dość, chciałabym potrząsnąć moim dzieckiem w nadziei, że się wybudzi z tego złego snu...
Każdego dnia uczę się moich dzieci.
Każdego dnia uczę się autyzmu.
I kiedy już myślę, że wiem prawie wszystko, okazuje się, że wiem niewiele, prawie nic.
Przez te 2 lata wydarzyło się tak wiele rzeczy, że nie pomieściłby ich żaden blog.
A ja muszę z tym żyć i mierzyć się każdego dnia.
Po fazie obojętności przyszła kolej na ZAZDROŚĆ. Chorobliwą zazdrość.
Zazdrość o braci, o kontakt, o rozmowę. Zazdrość o mamę i tatę ale i panią w przedszkolu.
Cały świat musi się skupiać wokół mojej córki. Nikt nie może ze sobą rozmawiać, tulić się.
Nie możemy czytać synom książki, utulić gdy się uderzą i płaczą. Nie możemy wyjść tylko z nimi.
Zazdrość dopada nas wszędzie i staje się nie do zniesienia.
W sumie zadrość dzieci w rodzinie wielodzietnej nie jest niczym nowym. Chłopcy też zabiegają o moją atencję, chcą mieć wszystko to samo, każdy stara się by choć na chwilę mieć rodziców tylko dla siebie.
Byłoby fajnie gdyby za atakami złości szła chęć kontaktu, przytulenia. Zrozumiałabym gdyby moja córka walczyła o miejsce na moich kolanach bo sama chciałaby sie na nich znaleźć.
Ale nie, to zazdrość dla samej złości. Niepoparta chęcią interakcji.
To niekontrolowany krzyk, płacz, histeryczne spazmy połączone z odchyleniem głowy w tył, rzucaniem się kolanami na podłogę.
Boję się, że kiedyś taka scena przerodzi się w atak padaczki...
Jest tyle pytań na które nie znajduję odpowiedzi nawet u wujka Google.
Dziś znalazłam takie zdanie w sumie nic nowego, ale dla kogoś kto nie ma na codzień do czynienia z autyzmem, może wiele wyjaśnić
„osoby autystyczne potrafią się śmiać czy płakać w zupełnie nieodpowiednich momentach albo nie okazują ani cienia skruchy, gdy mówi się im, że zrobiły coś źle. Mogą reagować na niektóre przykre sytuacje, np. śmierć kogoś bliskiego albo wypadek dość umiarkowanie, nie zwracając uwagi na emocjonalne zaangażowanie innych. Być może nie okazują swoich uczuć w taki sam sposób jak inni albo nawet nie w czasie samego wydarzenia, lecz później ich emocje wyrażają się w ich zachowaniu. Niektóre, takie jak radość, smutek, złość i strach, nie sprawiają osobom autystycznym wielu problemów z identyfikacją, jednak te bardziej subtelne są o wiele trudniejsze do zauważenia i zinterpretowania oraz do okazania (np. wstyd, duma, pewność siebie czy zazdrość). Dzieci mogą się z czasem nauczyć określonych reakcji w pewnych sytuacjach, lecz wciąż będą miały problemy ze zrozumieniem, dlaczego one i inni tak się właśnie czują”
Autyzm to wciąż niezbadana „choroba”, bez szansy na wynalezienie na nią remedium. Możemy walczyć, chodzić na terapie, robić co z naszej mocy, a i tak nikt nie da nam gwarancji na wyleczenie.
Jest tyle sytuacji kiedy mam dość, chciałabym potrząsnąć moim dzieckiem w nadziei, że się wybudzi z tego złego snu...
Komentarze
Prześlij komentarz