Przejdź do głównej zawartości

świat bez niepełnosprawnych


Staram się nie podejmować żadnych drażliwych tematów.
Nie popieram żadnej partii, klubu piłkarskiego, nie wypowiadam się na temat emigrantów, wolność płci itp. To nie znaczy, że nie mam zdania. Raczej o to, że opinia jest jak d- każdy ma swoją i niech jej pilnuje a nie rozdaje a tym bardziej wciska ją na siłę innym. Nie będę prawić kazań ani na siłę przekonywać, że moja racja jest lepsza bo jest moja. 
Jednak, jako matka niepełnosprawnego dziecka chciałam się wypowiedzieć na temat ostatnich marszy...

Każdy się kłóci, wypowiada, wie najlepiej. Chodzą na marsze palą znicze, wymachują wieszakami, ale co to da?. Czy choć 1 z osób opowiadających się za którymś ruchem zrobi albo zrobiła coś dla dzieci?. Zabawne jest też to, że najczęściej wypowiadają się ludzie bezdzietni, albo, za przeproszeniem, babcie w wieku conajmniej nieproduktywnym.
W ostatnim czasie na świeczniku pojawił się problem aborcji, a raczej jej legalizacji w Irlandii. Tak się składa, że kraj ten jest mi wyjątkowo bliski i czuję, że mogę coś na ten temat powiedzieć.
Mam wrażenie, że ten malutki kraj chce być bardzo "modny" i postępowy.
O ile legalizacja małżeństw homoseksualnych mnie nie gorszy o tyle zaostrzenie aborcji martwi.
Nie, nie jestem przeciwko. Gdybym była ofiarą gwałtu lub po prostu wiedziała, że moje dziecko urodzi się mocno niepełnosprawne, bez rąk, nóg czy mózgu, sama zdecydowałaby się na ten krok.
Domyślam się, że nie jest to łatwa decyzja, a z jej konsekwencjami głównie psychicznymi trzeba żyć do końca. Rozumiem też, że czasem po prostu nie możemy mieć dziecka, nie chcemy go, nie czujemy sie gotowe itp.
Nie popieram jednak aborcji jako środka antykoncepcyjnego.
Jest tyle metod by zapobiec niechcianej ciąży, aborcja nie jest na tej liście!.
Ponoć UK jest krajem z najniższym odsetkiem dzieci z zespołem Downa. Czemu? Bo TAKĄ ciąże się usuwa, tak po prostu. Moja znajoma gdy lekarz poinformował ją o chorym dziecku, od razu usłyszała o możliwości usunięcia bo przecież „ z TEGO nic już nie będzie”. No, może urodzić, ale najlepiej oddać do zakładu bo to dziecko bez szans.
Chciałabym zobaczyć minę tego „doktorka” na widok tej 7 letniej już dziewczynki. Mówi, biega, jeździ na rowerze, bawi się z innymi dziecmi i tylko wygląd sugeruje jakaś „odmienność” bo nawet nie zespół Downa.
Czy każde, chore dziecko trzeba usuwać? Pozbawiać szans do życia?.
Ja mojej córki bym nie usunęła, nie oddałabym też nikomu choć czasem w nerwach i skrajnym wykończeniu zdarzyło mi się tak powiedzieć.
Ale nie oddałabym nikomu bo to MOJE dziecko! Moja córka, moja krew! Moja RADOŚĆ choć okupiona smutkiem to jednak RADOŚĆ!
Per spiro, spero...


Ps. Nie potępiam nikogo, to moja osobista opinia u nikt nie musi się z nią zgadzać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak nauczyć autystyczne dziecko korzystania z toalety

Jak świat wielki i szeroki, problem odpieluchawiania dotyczy każdego! Każdy z nas kiedyś wyszedł z tetry i powędrował w kierunku toalety... Brzmi romantycznie, ale korzystanie z toalety z romantyzmem niewiele ma wspólnego ;). Bycie matką autystycznego dziecka nie jest łatwe. Trzeba wiele czasu i cierpliwości by osiągnąć choćby najmniejszy cel. Coś co dla matek zdrowych dzieci jest niczym trudnym, dla mnie jest kamieniem milowym na miarę człowieka na księżycu.

Ciągle źle

S Oj dawno mnie tu nie było... Nie, nie oznacza to faktu, że nic się nie dzieje i nie ma o czym pisać. Działo się i dzieje wciąż tyle, że ciężko to ubrać w słowa. Zmiana pracy, nowy dom ( o czym w innym poście), liczne wizyty u specjalistów, sama nie wiem od czego zacząć. Ale dziś nie o tym, dziś po dłuższej przerwie chce sobie troszkę pojęczeć Nad sobą, nad losem rodziców dzieci jak moje.  Bycie matką to ciągłe rozterki, dylematy, pytania bez odpowiedzi...takie życie w szpagacie między domem a światem. Wciąż spóźniona, wciąż w biegu. I wszystko po łebkach. Sprzątanie, gotowanie raz w tygodniu, zajęcia, nawet wieczorne czytanie bajek. Wszystko z zegarkiem w ręku.  Chciałabym więcej czasu poświecić dzieciom, czytać im, bawić się, rysować i słuchać ich opowieści.  Ale nie mam czasu.. Chciałabym jeździć z Milą na terapie, turnusy rehabilitacyjne i ćwiczyć codziennie zadane w przedszkolu prace domowe... ale nie mam czasu Nie dla mnie terapie o15 bo o 15 wychodzę z

2020 czyli życie w czasach zarazy

 Ten rok miał być magiczny w końcu nie co roku zdarza się taka data 2020. Miało być dużo dalekich, szalonych podróży, dzieci na wakacjach u teściów, wolność :)  Cóż jak to mówią „ powiedz Bogu o swoich planach”  sama się sobie dziwię, że miałam tyle planów bo zwykle ich nie robię. Życie mnie już tyle razy zaskoczyło albo wykiwało, że zrozumiałam, że jedyną pewną jest zmiana i niewiadoma... Co z mych planów jest  prawdą, chyba nie muszę mówić bo każdy wie.  Jakbym mogła podsumować ten rok to: wszy w przedszkolu, lockdown, tydzień wakacji, miesiąc przedszkola, kwarantanna i...? Co dalej kolejny lockdown!? Już straciłam wiarę, że ten rok przyniesie nam coś fajnego i chyba ogólnie wolę, żeby nic nie przynosił :)  Ten rok to rok próby dla,całej naszej rodziny, naszego małżeństwa z 10 letnim już stażem, to rok próby dla mojej córeczki. Rok bardzo zmienny, z przerwami w rehabilitacji.  Póki co muszę powiedzieć, że jestem z niej bardzo, bardzo dumna. Szybko zadomowiła się w nowym domu, w sumie