Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić.
Dystans do życia, ludzi, sytuacji, które nas spotykają, przychodzi wraz z wiekiem z doświadczeniem.
Jestem osoba mega zorganizowana, takim control freak'iem. Nie umiem odpuszczać realizacji planów. Jak coś zaplanuje to choćbym miała umrzeć, dokończę to co zaczęłam. Nie ma dla mnie półśrodków, nie umiem powiedzieć sobie "olej" jeżeli włożyłam z coś dużo energii i serca.
Jeśli w grę wchodzi zdrowie moich dzieci, mogę walczyć do upadłego. Mogę nie spać, nie jeść, byle dać z siebie maksimum.
W codziennym życiu nauczyłam się dystansu...
Kiedy 4 lata temu odchodziłam z pracy na urlop macierzyński, praca była dla mnie priorytetem. Chciałam awansować, zarabiać, brylować. Oczami duszy widziałam się na piedestale w eleganckim garniturze zdobywającą kolejne szczeble korpo drabiny. Miałam urodzić zdrowe dzieci, oddać je do żłobka i szybko wracać żeby nic mnie nie ominęło. Gdzieś w dobrobycie, zgubiłam azymut, zatraciłam się w machinie, czułam się "lepsza" od innych. Pewnie byłam korpo szczurem, może nie tym najgorszym bo nigdy nie byłabym w stanie zniszczyć innych, iść po trupach do celu, ale byłam trybikiem w machinie.
Dziś wiem jak bardzo się myliłam, dziś mam dystans...Dzieci nauczyły mnie pokory, tego, że nie wszystko zależy ode mnie, że los lubi się z nas śmiać.
Choroba dziecka dała mi dystans. Dystans do świata, do ludzi, do siebie. Umiem się z siebie śmiać, umiem przyznać do błędu, niewiedzy, nie wstydzę się tego, że czegoś nie umiem, bo wiem, że jak się chce to można zrobić wiele. Nie wszystko, bo nikt z nas nie jest Bogiem, ale wierzę, że systematyczna praca i chęć dadzą więcej niż talent pozostawiony sam sobie. Nie boję się ciężkiej pracy, bo nic nie może się równać pracy, która trzeba włożyć w zdrowie moich dzieciaków. Nie drżę na myśl o niezadowolonym szefie, bo nikt nie ma prawa się na mnie wyżywać. Jako perfekcjonistka, robię wszystko najlepiej jak mogę, ale nie będę się zabijać dla pracy, nie będę całować niczyich 4 liter, bo praca jest dodatkiem do życia, a nie życiem. Nagrody, pochwały będą miłym dodatkiem, może nawet połechcą moje ego, ale jak ich nie będzie to też przeżyję.
Nic nie może równać się z pochwałą usłyszaną od pani w przedszkolu, z kolejnym małym sukcesem mojej córeczki, z brakiem ataków, z buzią pełną małych, białych ząbków szczerzącą się na mój widok.
Moje życie czeka w domu...
Komentarze
Prześlij komentarz