Przejdź do głównej zawartości

KORPOMATKA


Pierwszy tydzień za mną...
Po prawie 4 latach przerwy, powróciłam do żywych, choć w sumie nie wiem czy żywych, bo korpo świat słynie z ludzi - zombie ;), karierowiczów, którzy za uścisk ręki prezesa, są w stanie poświecić całe życie, zdrowie i energię. 
Ja do takich nigdy nie należałam i już nie mam na to szans :).
Czy coś mnie zaskoczyło?. Oprócz nowego biura, pachnącego nowością z toaletami jak w galerii i wypasiowym ekspressem do kawy to chyba  niewiele. 
Nadal nic nie działa, o wszystko trzeba pisać milion maili i czekać, czekać, czekać. W czekaniu jestem dobra więc mnie to nawet nie denerwuje. 
Czy coś mnie zaskoczyło we mnie?. Chyba dużo. Przez te 4 lata nabrałam dystansu, mam silne fundamenty w postaci rodziny, mocne priorytety. Praca nigdy nie stanie na pierwszym miejscu, jest koniecznym dodatkiem, który może być nawet miły. Zdziwiłam się jak dużo pamiętam, z procesu, z kultury firmy, to chyba jak jazda na rowerze. Zaskoczył mnie za to korpo język. Podejrzewałam, że jako matka po długim stanie uśpienia, mogę nie ogarniać, ale pierwszego dnia nie zrozumiałam ani jednego maila :). Na szczęście w piątek, ku memu zdziwieniu, już takie papki sama pisałam :P. 
Zaskoczyła mnie moja senność i lekkie nieogarnięcie. Mimo, iż przez ostatnie lata nie siedziałam tylko w domu, każdy dzień miałam zaplanowany co do minuty, to jednak nie to samo co obowiązek bycia w konkretnym miejscu o wyznaczonej porze i to w pełnym rynsztunku! :O. 
Do tej pory moim jedynym ubraniowym dylematem było, czy po tym jak odwiozę dzieci do przedszkola idę do sklepu czy na siłownię. To pytanie determinowało mój strój, mianowicie "jeansy czy legginsy?":P. No chyba, że jechałam do Lidla - tam panował pełen free style - gacie całe rok :P. Teraz codziennie, o 9 muszę być w pracy, w spodniach!, umalowana, włosy umyte - inny świat ;). Przeraziła mnie też moja zardzewiała umiejętność komunikacji. W ciągu ostatnich lat rozmawiałam tylko z mężem - o domu, z terapeutami - o dzieciach, ze znajomymi z siłowni - o ćwiczeniach. Raz na rok odwiedziła mnie koleżanka z korpo świata, ale jak widać za rzadko :O. 
Wachlarz tematów nieco ograniczony i niekoniecznie interesujący dla obcych ludzi. Będzie trzeba poczytać encyklopedię albo innego pudelka ;).
Reasumując, jest nieźle! czuję się jak tarzan w Nowym Jorku, taka dzika, z rozwianym włosem, wlatująca na lianie do pracy przez okna...które w korpo zwykle się nie otwierają...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak nauczyć autystyczne dziecko korzystania z toalety

Jak świat wielki i szeroki, problem odpieluchawiania dotyczy każdego! Każdy z nas kiedyś wyszedł z tetry i powędrował w kierunku toalety... Brzmi romantycznie, ale korzystanie z toalety z romantyzmem niewiele ma wspólnego ;). Bycie matką autystycznego dziecka nie jest łatwe. Trzeba wiele czasu i cierpliwości by osiągnąć choćby najmniejszy cel. Coś co dla matek zdrowych dzieci jest niczym trudnym, dla mnie jest kamieniem milowym na miarę człowieka na księżycu.

Ciągle źle

S Oj dawno mnie tu nie było... Nie, nie oznacza to faktu, że nic się nie dzieje i nie ma o czym pisać. Działo się i dzieje wciąż tyle, że ciężko to ubrać w słowa. Zmiana pracy, nowy dom ( o czym w innym poście), liczne wizyty u specjalistów, sama nie wiem od czego zacząć. Ale dziś nie o tym, dziś po dłuższej przerwie chce sobie troszkę pojęczeć Nad sobą, nad losem rodziców dzieci jak moje.  Bycie matką to ciągłe rozterki, dylematy, pytania bez odpowiedzi...takie życie w szpagacie między domem a światem. Wciąż spóźniona, wciąż w biegu. I wszystko po łebkach. Sprzątanie, gotowanie raz w tygodniu, zajęcia, nawet wieczorne czytanie bajek. Wszystko z zegarkiem w ręku.  Chciałabym więcej czasu poświecić dzieciom, czytać im, bawić się, rysować i słuchać ich opowieści.  Ale nie mam czasu.. Chciałabym jeździć z Milą na terapie, turnusy rehabilitacyjne i ćwiczyć codziennie zadane w przedszkolu prace domowe... ale nie mam czasu Nie dla mnie terapie o15 bo o 15 wychodzę z

2020 czyli życie w czasach zarazy

 Ten rok miał być magiczny w końcu nie co roku zdarza się taka data 2020. Miało być dużo dalekich, szalonych podróży, dzieci na wakacjach u teściów, wolność :)  Cóż jak to mówią „ powiedz Bogu o swoich planach”  sama się sobie dziwię, że miałam tyle planów bo zwykle ich nie robię. Życie mnie już tyle razy zaskoczyło albo wykiwało, że zrozumiałam, że jedyną pewną jest zmiana i niewiadoma... Co z mych planów jest  prawdą, chyba nie muszę mówić bo każdy wie.  Jakbym mogła podsumować ten rok to: wszy w przedszkolu, lockdown, tydzień wakacji, miesiąc przedszkola, kwarantanna i...? Co dalej kolejny lockdown!? Już straciłam wiarę, że ten rok przyniesie nam coś fajnego i chyba ogólnie wolę, żeby nic nie przynosił :)  Ten rok to rok próby dla,całej naszej rodziny, naszego małżeństwa z 10 letnim już stażem, to rok próby dla mojej córeczki. Rok bardzo zmienny, z przerwami w rehabilitacji.  Póki co muszę powiedzieć, że jestem z niej bardzo, bardzo dumna. Szybko zadomowiła się w nowym domu, w sumie