Dziś zaczynam nostalgicznie, albo, zdaniem mojego męża depresyjnie choć post wcale taki nie będzie ;).
Kiedyś słyszałam, że rodzic dziecka z diagnozą musi się pogodzić z utratą.
Utratą swojego wyobrażenia o swoim dziecku, utratę swoich marzeń, oczekiwań, które może nigdy nie będą spełnione.
Czy się z tym zgadzam? i TAK i NIE.
Przecież diagnoza autyzmu nie oznacza śmierci (drastyczne!) naszego dziecka, więc nad czym mam płakać?. Żałoba? to chyba przesada!.
Nasze dziecko wciąż z nami jest, może nawet do końca życia będzie z nami mieszkać, będzie potrzebować naszej pomocy, więc ono JEST!
Diagnoza to nie wyrok!. Z drugiej strony tak, coś tracimy. Tracimy nasze wyimaginowane życie, nasze piękne plany na przyszłość. Od dziś na realizację tych marzeń przyjdzie nam ciężko pracować, a być może będzie to syzyfowa praca i taki "dzień świstaka".
Mądry psycholog powiedział mi "z chorym dzieckiem trzeba żyć teraźniejszością".
Przeszłość nie ma już znaczenia, czasu nie cofniesz, a nawet gdybys mógł, to co zrobisz?. Nie urodzisz? Nie zaszczepisz? Co to da?!.
Przyszłość tylko Cię dobije, marzenia spowodują, że będzie Ci ciągle mało, że każdy postęp będzie tylko małym, niewidocznym punktem na mapie naszych planów. NIE! ŻYJ TYM CO JEST DZIŚ!
CIESZ się każdym, wywalczonym spojrzeniem twego dziecka!,
CIESZ się tym, że reaguje na twój głos, że Cię poznaje, biegnie do Ciebie.
CIESZ się nawet gdy w wieku 3.5 roku mówi tylko 1 słowo. ALE MÓWI!.
CIESZ się każdą przespaną nocą, każdym dniem bez ataku histerii, tym, że twoje dziecko nie ucieka od innych, nie zakrywa uszu, nie krzyczy na widok innych.
CIESZ SIĘ! bo to daje NADZIEJĘ!.
Nadzieja matką głupich, ale każda matka kocha swoje dziecko!
TY KOCHAJ SWOJE! nawet jak nie jest tym "wymarzonym"...
Komentarze
Prześlij komentarz