Przejdź do głównej zawartości

starość


Starość się Panu Bogu nie udała...
Nie znam nikogo kto marzy o starości, marzymy np. o tym by mieć 18 lat, jako dzieci marzymy o "dorosłości", o niezależnośći.
Czy jest ktoś kto marzy by być starym? Starość kojarzy nam się źle, z chorobami, z niedołężnością, niską emeryturą, staniem w kolejce do apteki, z nadchodzącym końcem.
Polska to nie Niemcy, polski dziadek nie rzuci pracy, by podróżować po świecie. Polski dziadek czeka na promocje w Biedronce...:/
Można się zestarzeć godnie, pięknie, swoją postawą przekazywać młodszym wartości, kulturę, pewnego rodzaju kindersztubę, której młodszym pokoleniom brak. Można być miłą staruszką, uśmiechającą się do innych, mieć tę "babciną" mądrość i ciepło w oczach.
Chyba nie ma nic bardziej wruszającego niż para staruszków trzymających się za ręce w parku...
Odkąd pamiętam, rodzice uczyli mnie szacunku do starszych ludzi. Z dzieciństwa powraca mi obraz pewnego starszego pana, naszego sąsiada. Był rok 80 któryś, może początek 90tych, a ja byłam małą dziewczynką. Pan Jerzmański, bo tak się nazywam owy staruszek miał wtedy "chyba ze sto lat", tak przynajmniej mi się wydawało ;). W rzeczywistości był grubo po 80tce
Każdego dnia spacerował powolutku do sklepu, mijając nasz dom. Pamiętam jak uwielbiałam mówić mu "Dzień dobry", wypatrywałam Go przez okno, biegłam w stronę bramy by tylko wymienić z nim pozdrowienia, uśmiechy, spojrzenia.
Ten siwiutki jak gołąbek, zgarbiony staruszek nosił w sobie tyle doświadczeń, tyle bólu, przeżył 2 wojny, pochował żonę. Był chodzącą historią, wspomnieniem minionych czasów.
Na moje głośne pozdrowienie, zatrzymywał się, zdejmował czapkę lub kapelusz, kłaniał mi się w pas i mówił "witam młodą panienkę".
Nigdy nikt przed, ani po nie powitał mnie takimi słowami, z takim szacunkiem, którego moja mała główka nie rozumiała, a który tak uwielbiałam :).
Nie lubię nowomowy, drażnią mnie wszystkie "nara","sie ma". Nie ma w tym szacunku, nie ma człowieka. Świat leci, ludzie biegną przed siebie nie patrząc na innych. Brak nam uśmiechu, empatii, czasu. Jakimi staruszkami będziemy skoro jako młodzi jesteśmy pełni żółci, jadu, złośliwości?.

Dziś wybrałam się z całą rodzinką na Rynek. Cóż...nie da się nas nie zauważyć, wielki podwójny wózek, czasem 2, ciągle ktoś śpiewa, mówi, krzyczy, płacze- taka "impreza" na kółkach...
Gdy jest ciepło wybieramy długi spacer, dla nas to też męczące gdy słyszymy nieprzyjemne komentarze za plecami a złowrogie babcie dosławnie zabijają nas spojrzeniem:/. Niestety jest zima i zmuszeni byliśmy jechać tramwajem.
Chłopaki, fani motoryzacji, co i rusz przekrzykiwali się w entuzjastycznych okrzykach "tramwaj", "samolot", "wow! bilet"...Córka czasem krzyknęła, albo śpiewała pod nosem...No nic na to nie poradzę, mogę prosić, mogę grozić, uciszać, bez końca zapchać chrupkami, ale raczej nic nie wskóram.
Tak już mamy, że każde nasze publiczne wystąpienie dzieli naród :P. Były śmieszne sytuacje, były ciepłe uśmiechy, machanie ręką na pożegnanie, ale były złośliwe spojrzenia, starszy pan zarzucił mężowi, że nie umie dzieci wychować, a "miła" staruszka wycedziła przez zęby "nie musisz tak krzyczeć"... WRRR
Czym dla mnie jest starość? Chyba takim zgorzknieniem.
Będę młoda dopóki będę umiała się cieszyć z życia, dostrzegać piękno świata, muzyki.
Będę młoda tak długo jak będę umiała uśmiechnąć się do małego bezzębnego dziecka, zaśmiać z żartu, popłakać ze wzruszenia.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak nauczyć autystyczne dziecko korzystania z toalety

Jak świat wielki i szeroki, problem odpieluchawiania dotyczy każdego! Każdy z nas kiedyś wyszedł z tetry i powędrował w kierunku toalety... Brzmi romantycznie, ale korzystanie z toalety z romantyzmem niewiele ma wspólnego ;). Bycie matką autystycznego dziecka nie jest łatwe. Trzeba wiele czasu i cierpliwości by osiągnąć choćby najmniejszy cel. Coś co dla matek zdrowych dzieci jest niczym trudnym, dla mnie jest kamieniem milowym na miarę człowieka na księżycu.

Ciągle źle

S Oj dawno mnie tu nie było... Nie, nie oznacza to faktu, że nic się nie dzieje i nie ma o czym pisać. Działo się i dzieje wciąż tyle, że ciężko to ubrać w słowa. Zmiana pracy, nowy dom ( o czym w innym poście), liczne wizyty u specjalistów, sama nie wiem od czego zacząć. Ale dziś nie o tym, dziś po dłuższej przerwie chce sobie troszkę pojęczeć Nad sobą, nad losem rodziców dzieci jak moje.  Bycie matką to ciągłe rozterki, dylematy, pytania bez odpowiedzi...takie życie w szpagacie między domem a światem. Wciąż spóźniona, wciąż w biegu. I wszystko po łebkach. Sprzątanie, gotowanie raz w tygodniu, zajęcia, nawet wieczorne czytanie bajek. Wszystko z zegarkiem w ręku.  Chciałabym więcej czasu poświecić dzieciom, czytać im, bawić się, rysować i słuchać ich opowieści.  Ale nie mam czasu.. Chciałabym jeździć z Milą na terapie, turnusy rehabilitacyjne i ćwiczyć codziennie zadane w przedszkolu prace domowe... ale nie mam czasu Nie dla mnie terapie o15 bo o 15 wychodzę z

2020 czyli życie w czasach zarazy

 Ten rok miał być magiczny w końcu nie co roku zdarza się taka data 2020. Miało być dużo dalekich, szalonych podróży, dzieci na wakacjach u teściów, wolność :)  Cóż jak to mówią „ powiedz Bogu o swoich planach”  sama się sobie dziwię, że miałam tyle planów bo zwykle ich nie robię. Życie mnie już tyle razy zaskoczyło albo wykiwało, że zrozumiałam, że jedyną pewną jest zmiana i niewiadoma... Co z mych planów jest  prawdą, chyba nie muszę mówić bo każdy wie.  Jakbym mogła podsumować ten rok to: wszy w przedszkolu, lockdown, tydzień wakacji, miesiąc przedszkola, kwarantanna i...? Co dalej kolejny lockdown!? Już straciłam wiarę, że ten rok przyniesie nam coś fajnego i chyba ogólnie wolę, żeby nic nie przynosił :)  Ten rok to rok próby dla,całej naszej rodziny, naszego małżeństwa z 10 letnim już stażem, to rok próby dla mojej córeczki. Rok bardzo zmienny, z przerwami w rehabilitacji.  Póki co muszę powiedzieć, że jestem z niej bardzo, bardzo dumna. Szybko zadomowiła się w nowym domu, w sumie