Przejdź do głównej zawartości

Podsumowanie 2020

 


Puk, puk jest tu kto?

Pytanie raczej retoryczne bo nie sądzę by ktoś jeszcze zaglądał na zdechłego bloga :)

Przyznam szczerze, że jest wiele powodów, przez które jest mnie tu tak mało.

Pierwszy, mega prozaiczny i błahy to brak laptopa, a pisanie na telefonie czy IPadzie nie należy do moich ulubionych zajęć.

Drugi to totalny brak czasu, dzieci w 2 przedszkolach, zajęcia dodatkowe, terapie, praca i ogarniania domu mnie wykańcza, a pisanie wymaga ode mnie dodatkowego skupienia, na które jakoś nie mam już siły.

No właśnie, powód trzeci, ostatni, ale równie ważny. Czasem po prostu rzygam autyzmem. Jakkolwiek źle to zabrzmi, moje życie od maja 2016 kręci się wokół autyzmu, wokół walki, z morzem nadziei i łez.

Ci którzy chcą i tak wiedzą co u nas, a ci, którzy nie chcą to nie muszą i tyle.

No, ale jestem tu dziś i muszę przyznać, że mamy się całkiem niezłe.

Obiecałam sobie na początku mojego pisania, że co jak co, ale podsumowanie roku będzie zawsze. Także chyba muszę słowa dotrzymać. Nie dla nikogo innego, ale dla samej siebie żeby niczego nie zapomnieć, nie przeoczyć.

Choć niedługo minie rok od zamknięcia nas w domu, pandemii i ogólnego czasu beznadziei, dla nas to nie był stracony czas. Udało się nie stracić za wiele bo przedszkola specjalistyczne były zamknięte może z 1,5 miesiąca. Tylko i aż. 

Bałam się, że zdążymy zapomnieć wszystkiego o to tyle walczyłyśmy, ale nie było tak źle ( o tym w poprzednim poście ).

W 2020 udało nam się :

Porzucić pieluchy raz na zawsze! To chyba jakiś cud bo przestawałam już pomału wierzyć, że się uda. A jednak, moja córka zaskoczyła mnie po raz kolejny. Najpierw poszło siku, potem reszta. W sumie zajęło nam to ok 2 miesięcy. Wiadomo, miała już 5,5 roku co pewnie nie mieści się w głowach wielu “Madek” ale dla nas to mega sukces!

Ogarnąć kwestie samoobsługi, toaleta, jedzenie, ubieranie, rozbieranie

Lepsze spanie, czyli nie, że szalejemy do 4 w nocy, a potem nie możemy wstać. Milusia zasypia już bez płaczu, krzyku i innych histerii ok 21 I śpi całe noce ( dzięki Ci Boże!)

Jedzenie. No dobra to wciąż  temat do przepracowania bo w domu najlepiej smakuje „czerwona zupa”, ale już poza nim ogarniamy inne i mięska i ziemniaczki i cuda na kiju więc mały sukces.

Mówik komunikacja alternatywna - najpierw obrazki, potem gesty a teraz już Mówik Poszło szybko, gładko nawet nie wiem kiedy. Pisałam to już w podsumowaniu roku 2019, ale wtedy to chyba bardziej chciałam się pocieszyć bo jak patrzę to sukcesów było mało...

Zabawy, póki co głównie manualne typu plastelina, farby, gniotki, duuuuuużo kleju posypanego brokatem. No, ale sukces bo to praca na różnych fakturach, no i mała motoryka.


Nie udało nam się : 

Wciąż jedno i to samo, o co walczymy od lat MOWA

I choć w sumie powinnam to zaliczyć do naszych porażek, czy niepowodzeń to tak wcale nie jest.

Udało nam się odkryć sens komunikacji, a to już coś. Przede wszystkim Mila dużo rozumiem więc mimo tego, że nie mówi to my wiemy co chce nam powiedzieć :) jest bardzo towarzyska, lubiana przez kolegoów i koleżanki. 

Choć Mila nie mówi wyrazów to mówi samogłoski, próbuje układać buzie i język tak by coś powiedzieć. Przede wszystkim chce i próbuje się z nami komunikować.

W 2020 wróciliśmy na dodatkowe zajęcia z logopedą, znaleźliśmy cudowną Panią, która tak jak my wierzy w sukces  Milusi. 


Kolejny rok za nami, kolejny przed. 

Wymyślamy coraz to nowsze formy terapii, akupunktura, muzykoterapia, planujemy wziąć do domu pieska.

 Nie tracimy wiary, a widząc upór i chęci nauki mojego dziecka, liczę, że w końcu zbijemy tę taflę szkła między nami. 


Czuję, że jest już tak cienka...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...