„Uwielbiam” moment kiedy mówię komuś po raz pierwszy, że mam autystyczne dziecko. Najpierw tłumaczę co to jest, a potem z automatu zaczynam się tłumaczyć. Bo nie jest tak źle jak się wydaje, bo będzie lepiej, bo ma czas. I takie to zabawnie jest, że z „ofiary” wchodzę w rolę adwokata diabła. Nienawidzę współczucia i za wszelką cenę staram się go unikać. Nie chce żeby ludzie mówili o moim dziecku źle, by mieli ją za dziwaka czy bali się, że ich „zarazi”. Wkurza mnie to, ale nie umiem inaczej. Nie pogodziłam się z diagnozą, przyjęłam do wiadomości, ale nie spocznę nim nie wygram!. Czas leci, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za... Czekanie, odliczanie. Ile jeszcze? Jak długo? Ciągle stawiam siebie cele i skrupulatnie się z nich rozliczam. Rozliczam z losem, marzę o wygranej. Oprócz czasu i pracy i pieniędzy nie jestem w stanie zrobić nic. Jestem szoferem, dzielnie znoszę codziennie stanie w korku by zapewnić dzieciom wszystko co mogę....