Mój najmłodszy synek poszedł w tym roku do przedszkola. Warunek numer 1, nadrzędny, priorytetowy - dziecko ma NIE MIEĆ pieluchy. Pani dyrektor nie omieszkała powtórzyć tego zadania podczas składania papierów do przedszkola, na adaptacji, na spotkaniu z rodzicami. Zero tolerancji!.
Pielucha to zło!.
Kiedy rok temu poszedł tam mój starszy synek, pełni obaw "że go wyrzucą" zaczęliśmy ten temat już w czerwcu, po 3 urodzinach i....udało nam się odpieluchowić go w jeden dzień!. Tak drodzy Państwo, JEDEN dzień. Kilka wpadek na podłogę i na drugi dzień, syn latał już w pięknych kolorowych majtusiach dumny i blady, że jest taki dorosły.
W tym roku, znowu strach. Trzeba odpieluchowić! Ściągamy pieluchę i koniec.
Minęły dni, całe mieszkanie tonęło, meble do wymiany...i NIC!. W żłobku to samo, No nie ma szans!!!.
No i zaczął się wrzesień, pierwszy dzień w przedszkolu, a maluch z pieluchą...
Chyba nie muszę opisywać miny pań w przedszkolu.
To koniec! Wyrzucą nas!
Terror pieluchowy akt 1...
Panie kazały NATYCHMIAST zdjąć pieluszkę, założyć majty, dać 20 par spodni na przebranie i nie poddawać się, a już w żadnym wypadku nie nakładać pieluszki w domu. Bo kaplica!.
Pierwszy tydzień zszedł mi na praniu, suszeniu i prasowaniu kilogramów ubrań na zmianę. Syn, wyjątkowo uparty maluch zbuntował się i koniec.
Nie chciał chodzić do przedszkola, bał się pań a ja bałam się i płakałam razem z nim. Nie, nie jestem histeryczną matką. Mam świadomość, że każde dziecko musi to przejść. Ale jestem matką i cierpię kiedy moje dziecko cierpi.
Bałam się, że się zablokuje, że przestanie siusiać. Już widziałam nas w szpitalu z zakażeniem nerek :(.
Biedne małe dziecko, które po cudownym żłobku z kochającymi, tulącymi do serca, ciociami, wpadło pod zły reżim terroru pieluchowego!. Nowe środowisko, nowe zasady, a moje dziecko siłą sadzane jest na toalecie i zmuszane do sikania.
Jak ma polubić to miejsce, kiedy zamiast bawić się i poznawać nowych kolegów, on siedzi w wc otoczony wianuszkiem gapiących się bab!?.
Nie wytrzymałam, poszłam do dyrekcji. Z nieznanym sobie dotąd tupetem, zakomunikowałam, iż nigdzie nie ma obowiązku a już tymbardziej zakazu korzystania z pieluchy w przedszkolu! To tylko kwestia złej woli przedszkola.
Nie pomogło...
Na szczęście minął tydzień i mój synek zaczął korzystać z toalety. Jeszcze nie zawsze, nie wszystko ( o czym dowiaduję się każdego dnia gdy dostaję "prezent" w postaci brudnych majtek i całej ich zawartości...No comment). No, ale jest postęp!.
Ostatnio złapałam się na tym, że już tydzień! Nie byłam w Rossmanie po pieluchy!. Szok!!!
Czy ten terror ma sens? Nam się udało, ale ile jest dzieciaczków, które tak się boją, że przestają robić cokolwiek?. Czy tak powinien wyglądać pierwszy tydzień w przedszkolu? Czy przedszkole musi się źle kojarzyć?. Czy to wina nas rodziców, czy pań czy systemu i oszczędności na personelu?. Ale czy to wina dziecka, że przedszkole stać tylko na 2 wychowawczynie w 30to osobowej grupie maluchów?!.
Każde dziecko jest inne. Jedno rozstaje się z pieluszką w wieku 2 lat, inne potrzebuje czasu. Moje dzieci porzuciły smoczki po 1 urodzinach, ale pieluszki lubią i koniec.
Chłopaki już bez, córka ciągle z. Pewnie niedługo zaczniemy ten temat, narazie nie widzę zainteresowania, przedszkole nie naciska, ja nie mam parcia. Wolę zrobić to na spokojnie, mieć pewność, że córka jest gotowa, że się nie boi i ma pełną świadomość zmian.
TERROROWI PIELUCHOWEMU MÓWIĘ NIE!
Komentarze
Prześlij komentarz