Przejdź do głównej zawartości

Alpakoterapia


 

 W czasie naszej prawie 3letniej drogi z autyzmem wypróbowaliśmy już conajmniej kilkanaście polecanych terapii. Były konie, pieski, basen, masaże nawet sesje u irlandzkiego znachora... Teraz kolej na alpaki. O alpakach słyszałam wiele, ich przyjazne nastawienie, brak zębów i miękka wełenka przekonały mnie chyba najbardziej. Dużo się pisze o ich kojącym, charakterystycznym mruczeniu, które obniża ciśnienie krwi, uspakaja, wycisza. Alpaki nie są agresywne, jedynym „atakiem” z ich strony może być lekkie kopnięcie, ale tylko wtedy gdy się nas przestraszą. Mogą też prychać czy pluć ale bardziej na siebie nawzajem ;)
Alpaki nie gryzą, nie rzucają się na ludzi. Są mięciutkie i piękne. Jak duże misie. Nasza przygoda trwa już 3 miesiące, na początku pojechaliśmy całą rodziną, a teraz Mila jeździ na indywidualne zajęcia, a bracia towarzyszą jej co jakiś czas. Alpakoterapia to nie tylko kontakt ze zwierzakiem, to również kontakt z naturą, z zapachem, nie zawsze najpiękniejszym. To zabawa na świeżym powietrzu, to dotyk wełny, jedzenia ( marchewki dla zwierzaków), koniczyny, trawy czy granulek, które alpaczki chętnie wcinają :)
Alpaki mają cudowny dar wyczuwania ludzi. Choć Mila była bardzo zdystansowana, one wręcz do niej lgnęły. Pomalutku tak by jej nie zrazić podchodziły, przytulały się, całowały. Z całej naszej 5 wyczuły, że ona potrzebuje ich najbardziej.

Czy widzę postępy? Chyba jak w każdej terapii- nie ma nic co pomoże każdemu. Nie każde dziecko ma to samo spectrum, a cudów nie ma. Ja jednak widzę zmianę w zachowaniu. Na początku Mila nie karmiła zwierzaków, a jedynie przesypywała, „siała” granulki na talerzyku. Dziś rozumie już, że to nie zabawka i umie podstawić talerzyk zwierzakom. Otwiera się bardziej na te pluszowe stworzonka, cieszy ją ich widok i obecność. Jest jeszcze jedna, najważniejsza dla mnie zmiana. Mila po jakimś czasie spędzonym z alpakami zaczyna wydawać odgłosy. Nie jest to krzyk czy płacz, a swego rodzaju mowa.
Widzę też inną zmianę, sensoryczną - zaczyna interesować się innymi fakturami, dotykać trawę, zrywać kwiatki. Jeszcze bardzo ostrożnie, zabawnie układając dłonie, ale otwiera się na naturę i otaczający ją świat.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...