S
Oj dawno mnie tu nie było...
Nie, nie oznacza to faktu, że nic się nie dzieje i nie ma o czym pisać.
Działo się i dzieje wciąż tyle, że ciężko to ubrać w słowa.
Zmiana pracy, nowy dom ( o czym w innym poście), liczne wizyty u specjalistów, sama nie wiem od czego zacząć.
Ale dziś nie o tym, dziś po dłuższej przerwie chce sobie troszkę pojęczeć
Nad sobą, nad losem rodziców dzieci jak moje.
Bycie matką to ciągłe rozterki, dylematy, pytania bez odpowiedzi...takie życie w szpagacie między domem a światem.
Wciąż spóźniona, wciąż w biegu. I wszystko po łebkach. Sprzątanie, gotowanie raz w tygodniu, zajęcia, nawet wieczorne czytanie bajek. Wszystko z zegarkiem w ręku.
Chciałabym więcej czasu poświecić dzieciom, czytać im, bawić się, rysować i słuchać ich opowieści. Ale nie mam czasu..
Chciałabym jeździć z Milą na terapie, turnusy rehabilitacyjne i ćwiczyć codziennie zadane w przedszkolu prace domowe... ale nie mam czasu
Nie dla mnie terapie o15 bo o 15 wychodzę z pracy i biegnę po dzieci, nie dla mnie zajęcia po 16 bo wiem, że potem nie zdążę odebrać chłopaków z przedszkola.
Zrezygnowaliśmy z piłki bo nie ma kto jechać.
Za mało terapii, za mało zajęć - ta myśl nie daje mi zasnąć
Poczucie winy to chyba najczęściej towarzyszące mi uczucie.
Wiem, że nie jestem matką roku bo... nie mam tyle czasu by każdemu poświecić go po równo każdego dnia, bo nie mam siły bo wstaje codziennie po 5ej, bo nie mam cierpliwości, a ta, która mi została jest codziennie wystawiana na ciężką próbę...
Nie chodzę na zebrania, spóźniam się do pracy bo żal mi budzić dzieci, spóźniam się po dzieci bo muszę odrobić poranne spóźnienia...
Wpadam do przedszkola modląc się żeby nikt mnie nie zaczepił bo mam już 3 kolejne miejsca, do których jestem spóźniona.
Praca, „kariera”, pieniądze czy dom, dzieci, terapia?
I wiem, że dzieci to moja przyszłość, szef mi nie podziękuje jak kolejny raz nie pójdę na urlop by „ratować proces” bo przecież to moja praca, mój obowiązek.
Dzieci z kluczem na szyi, matka w pracy, czy tego naprawdę chcę?
Po co mi pieniądze skoro nie mam ich kiedy wydać na zajęcia dla Mili?
Czy siedząc z pracy nie marnuje jej przyszłości? Czy nie przegapiam ważnego momentu, momentu tu i teraz, który może już nigdy nie wróci?
Czy moim dzieciom potrzebne są zabawki czy czas z mamą? Mamą uśmiechniętą i tylko dla nich.
Nie tą, która mieszając zupę nerwowo zerka w komputer?
Po co pytać, odpowiedź znam...
Ciągły niedoczas, ciągle za mało, ciągle nie tak
Komentarze
Prześlij komentarz