Co pół roku, mamy wizytę u psychiatry. Wizyty odbywają się w ośrodku dla dzieci z autyzmem, są darmowe i w sumie...to jedyny powód, dla którego na nie chodzimy... Kiedyś już pisałam o naszej PANI DOKTOR , której daleko do ciepłego lekarza, jakim powinien być psychiatra dziecięcy. Każda wizyta powoduje skurcze w żołądku, nerwy, stres. Bo kto miałby ochotę słyszeć, że się nie nadaje do niczego, że fakt, iż jego dziecko nie mówi, spowodowane jest brakiem chęci rodzica?!. Zawsze było źle, za mało, niewystarczająco. Przedszkole złe, logopeda zły. Metoda krakowska zła, torowanie mowy - to znęcanie się nad dzieckiem. Wiele już usłyszałam z ust naszej pani doktor, wiele łez przepłakałam, wiele niecenzuralnych słów padło z moich ust...a każdy kto mnie zna wie, że nie przebieram w słowach i w sytuacjach stresujących mojego słownika nie powstydziłaby się największa budowa... W ostatnią środę, byłyśmy na kolejnej wizycie. Oj, jak mi się nie chciało tam...