Przejdź do głównej zawartości

Dziecko dwujęzyczne = dziecko opóźnione


Dwujęzyczność nie jest łatwa. Dla nikogo, począwszy od małego dziecka, które, wychowuje się w domu, gdzie codziennie słyszy się 2 języki, poprzez dziadków, znajomych, na nauczycielach skończywszy.
Dziecko dwujęzyczne wolniej się uczy, później zaczyna mówić, miesza dwa języki, myli słowa. Zaczyna i kończy zdanie w rożnym języku, nie wie do kogo i jak ma mówić, nie wie, że polska babcia może nie zrozumieć o co się ją prosi, a irlandzka babcia robi dziwną, oburzoną minę na słowo "daj" (bo może jednak die?!) wykrzywiane z całej siły. 
Bo jak to, mały, słodki wnuczek życzy babci śmierci?!. 
Dwujęzyczne dzieci mają prawo czuć się dziwnie. Społeczeństwo, rówieśnicy, ich odtrącają bo nie rozumieją o co im chodzi, a i taki maluch nie do końca rozumie polecenia wydawane mu przez kolegów. Długo stoją w cieniu i słuchają w nadziei, że uda im się skomunikować z innymi.
Do końca życia zapamiętam taka scenkę z parku. Dwóch chłopców siedzi na dużym samochodziku, udają, że jadą.ug Podchodzi do nich moj syn i próbuje coś mówić, nieudolnie, niezgrabnie próbuje "zagadać". Chłopcy początkowo próbują nawiązać kontakt, po czym jeden pyta drugiego "co on mówi?", "nie wiem", odpowiada drugi. 
I odchodzą zostawiajac mojego synka samego. 

Dwujęzyczne dziecko to taki mały emigrant, w kraju, w którym się wychowuje,  odstaje od kolegów, mało i późno zaczyna mówić. W kraju drugiego rodzica, ma inny, gorszy akcent niż jego kuzyni wychowywani tam od urodzenia.

Wiadomo, kiedyś to zaprocentuje. Kiedy inni będą wkuwać zasady angielskiej gramatyki i cieżko im będzie wymówić różne słowa, role się odwrócą. Wtedy to moje dzieci będą "górą". 
I pewnie też cieżko im będzie zrozumieć problemy innych.
Zanim jednak to się stanie, moje dzieci noszą brzemię dzieci opóźnionych. Nie, nie umysłowo, ale w rozwoju. Opóźnienie mowy, niezrozumienie, braki w słownictwie, problemy z wymową, mieszanie języków. 

Dzieci dwujęzyczne mają kompleksy, czuja ą się odrzucane. Widzę to po moim starszym synku. 
Gdy zaczął przedszkole, nauczył się szeptać, nieśmiale, najciszej jak się da, wypowiadać swoje kwestie. Tak by nikt nie usłyszał, by nikt nie wyśmiał...Na przedstawieniach, stoi w cieniu, nie zna słów piosenek, chwilę udaję, że śpiewa po czym nie wytrzymuje presji i z płaczem zbiega ze sceny. 
Nie dla niego 1 rząd i rola pierwszoplanowa. Z góry narzucony ma 2, 3 rząd i rolę "tła". Długo nie mógł polubić nowego miejsca, ale jak miał się czuć bezpiecznie kiedy w zasadzie od pierwszych dni został namierzony i  „zaatakowany” przez tamtejszą logopedkę. To TEN! co nic nie umie!. 

We wrześniu tego roku, mój drugi synek rozpoczął edukację przedszkolną i zaczęło się...powtórka z rozrywki.
O ile starszy, brat autystycznej siostry, już jako 2 latek został zdiagnozowany jako dziecko z opóźnieniem mowy, i chodzi na wczesne wspomaganie, SI i do logopedy. Młodszy chodzi tylko na piłkę. 
Nie chciałam go obarczać terapią. Po troszę z szacunku dla samej siebie i swojego zdrowia, troszkę w nadziei, że choć jedno moje dziecko jest ZDROWE, troszkę dlatego, źe chcę, aby choć jedno moje dziecko miało NORMALNE dzieciństwo!. 
Niestety, dla przedszkola i on jest opóźniony, bo przecież nie mówi zdaniami wielokrotnie złożonymi :/. To, że potrafi każde to słowo i zdanie powtórzyć w 2 różnych językach się nie liczy. OPÓŹNIONY! 

Dwujęzyczność nie pomaga zdrowym dzieciom, a co dopiero dziecku autystycznemu.  
Dla mojej córki, która i tak z trudem odnajduje się w świecie, niemożność porozumienia się, potęguje  poczucie obcości. 
Chłopcy zaczynają ze sobą rozmawiać, kombinować, bawić się. Zadają pytania, opowiadają co działo się w przedszkolu. Póki co, krótko, zwięzle, w kilku żołnierskich słowach, ale jednak. 
Moja córka nie mówi, a fakt, że słyszy non stop dwa języki jej nie pomaga. 
Nie rozumie dlaczego mama mówi jedno, tata drugie i choć oboje mówią to samo, to jednak używają  innego kodu. 
Ciekawa jestem czy kiedykolwiek zacznie mówić, a jeżeli tak to w jakim języku?. Czy gdy opanuje jeden, będzie mogła nauczyć się innego?. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...