Przejdź do głównej zawartości

FAQ 2 szkoła ?


Edukacja jest dla mnie bardzo ważna, chciałabym zapewnić moim dzieciom najlepsze warunki by mogły rozwijać swoje zainteresowania, odkrywać nowe pasje. Póki co mamy za sobą żłobek :). Przy wyborze żłobka zasad było kilka - miał być w miarę blisko domu, bym mogła w każdej chwili odebrać maluchy gdyby była taka konieczność, by był mały, czysty, kolorowy. Wybór padł na żłobek prywatny, ulicę dalej i choć droższy niż państwowy, to wiem, że dokonałam najlepszego wyboru z możliwych. W naszym żłobku dzieciaczki mają zapewnione atrakcje każdego dnia: rytmika, angielski, tańce, piesek i teatrzyk co miesiąc, pokazy motyli, płazów, dni dyni, zebry, bale i urodziny. Widzę jak bardzo się chłopcy rozwinęli, jak lubili tam chodzić, to ważne, by taki maluch miał poczucie bezpieczeństwa, a zatroskana matka nie siedziała w domu wyrywając sobie włosy z żalu i wyrzutów sumienia :). 

Moja córka nie chodziła do żłobka. Obaj bracia mieli po 2 latka jak zaczęli przygodę ze żłobkiem, gdy brat bliźniak przekraczał jego próg po raz pierwszy, Milusia była już po diagnozie...brat być może nigdy by do żłobka nie poszedł gdyby nie fakt, że musiałam poświecić jej więcej uwagi. 
Gdy córka rozpoczęła terapię, ja zaczęłam myśleć nad jej przyszłością. Wiedziałam, że musi iść do przedszkola, ale nie wiedziałam, które wybrać. Wiedzialam na 100%, że nie pozwolę jej iść do "normalnego" przedszkola. Czułam, że siedziałaby tam w kącie nie wadząc nikomu, a panie nie zwracałyby na nią uwagi. Bałam się, że jej "inność" z każdym dniem byłaby bardziej widoczna, że byłaby odludkiem, nie rozumiejącym innych, coraz bardziej oddalającym się od rzeczywistości...
Zatem, skoro nie zwykłe przedszkole to jakie? Integracyjne? Specjalne? Tylko dla dzieci z autyzmem?. To pytanie zadaję sobie właściwie każdego dnia bo chyba nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Może się narażę, ale jak ognia unikałam placówek tylko dla dzieci ze spectrum... bałam się, że będą tam dzieci podobne do mojego, może nawet bardziej zamknięte, że nie będzie między nimi kontaktu, więzi, każde dziecko będzie odrębną, samotną jednostką...
Zdecydowałam się na przedszkole specjalne, 8 dzieci, głównie z zespołem Downa i porażeniem. Może nie jest to najlepsze miejsce dla mojej córki, może nie ma tak stricte terapii dla niej, ale jest grupa, są kochające, czułe dzieciaki, jest więź, są zabawy tematyczne, piosenki, teatrzyki. Takie małe łobuzy :). 
W lutym minie rok jak jesteśmy w tym przedszkolu. Widzę jakie zmiany zaszły w Mili. Pamiętam jak krzyczała gdy dzieci witały ją rano całusami, jak nie chciała się bawić, uciekała na bok, nie jadła, siedziała z jedną zabawką i akceptowała jedną panią. Dziś jest "królową" bali i ulubienicą fotografa, samodzielnie je  na stołówce, tańczy na rytmice, chętnie jeździ konno, bawi się na śniegu i lepi bałwana...a jak trzeba umie zawalczyć o swoje i ulubioną zabawkę :). 
Czy dobrze zrobiłam? Oczywiście psychiatra i terapeuci z ośrodka mówią, że nie, że powinna iść do specjalistycznej placówki. Nie wiem, czas pokaże, ale moim zdaniem dzieci z autyzmem potrzebują ludzi wokół, potrzebują by ktoś ich z ich świata "wyciągnął". 
A kto zrobi to lepiej niż kolega, rówieśnik?!...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...