Przejdź do głównej zawartości

Wyręczam



Jestem matką wyręczającą, matka wycierającą nosy, podpierającą pupy, karmiącą, myjącą, ubierającą.
Matką, która wszystko poda, zaniesie, posprząta. 
Matką na usługach, na służbie swoim dzieciom. Czy to dobrze, źle?.
Z jednej strony, taka jest rola matki, wpajana nam od pokoleń. 
Z drugiej strony jestem naiwna, głupia, wręcz wbrew pozorom leniwa.
Naiwna? Nie umiem odpocząć, nie umiem wyluzować. Wierzę, że zrobię lepiej, że nikt tak nie uprasuje, nikt nie powiesi prania tak idealnie jak ja. Dzieci nie najedzą się nie domowym obiadem, każdy musi mieć to co lubi, córka zupę, jeden syn mięsko, drugi rybkę. 
Karmię bo przecież zanim zjedzą obiad tymi małymi rączkami zupa zdąży wystygnąć a oni nabawią się zakwasów od machania łyżką...
Leniwa? Niby czemu skoro codziennie urabiam ręce po same pachy?. 
Bo po części robię to dla siebie. Wyręczam bo chce żeby było szybko, sprawnie i bezbłędnie. 
Zakładam buty bo nie chce mi się czekać aż każde dziecko skompletuje parę i po 10 minutach wciskania lewego buta na prawą stopę, wyjdzie z domu.
Wyręczam i karmię 4 latka łyżką bo nie chce mi się sprzątać całego mieszkania po każdym posiłku. Nie chce mi się wycierać podłóg z rozlanej zupy i wydłubywać zaschniętego kotleta z dywanu. 
Wycieram pupy bo nie chce mi się sprzątać toalety po każdej wizycie a i doceniam komfort posiadania suchej deski...i opuszczonej!.
Noszę, dźwigam, jestem osłem-tragarzem. 
Daleko mi do siedzącej na ławce w parku mamusi czytającej kolorowe gazetki. 
Nie mam 6-cio centymetrowych tipsów, śnieżnobiałych sukienek czy butów na obcasie. 
Ale za to mieszkanie i dzieci mam czyste ;).
Wiem, że robię błąd, że nie powinnam wyręczać, zostawiać „pole do popisu” dzieciom.
Powinnam pozwolić im uczyć się na błędach, chodzić w 2 różnych butach, oby lewych, koszulce na lewą stronę i z glutem do kolan. 
Powtarzam sobie, że dzieci są małe, przyjdzie czas, że same przestaną prosić o pomoc, zaczną być samodzielne. Chłopaki z dnia na dzień potrzebują mnie mniej. 
Jak będzie z córką? Nie wiem. Powinnam uczyć ją samodzielności by była niezależna, by nie była skazana na łaskę innych. 
Powinnam!
Ale nie potrafię... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Jak nauczyć autystyczne dziecko korzystania z toalety

Jak świat wielki i szeroki, problem odpieluchawiania dotyczy każdego! Każdy z nas kiedyś wyszedł z tetry i powędrował w kierunku toalety... Brzmi romantycznie, ale korzystanie z toalety z romantyzmem niewiele ma wspólnego ;). Bycie matką autystycznego dziecka nie jest łatwe. Trzeba wiele czasu i cierpliwości by osiągnąć choćby najmniejszy cel. Coś co dla matek zdrowych dzieci jest niczym trudnym, dla mnie jest kamieniem milowym na miarę człowieka na księżycu.

mamo czemu ona płacze?

Wychowuję trojaczki. 3 dzieci w prawie tym samym wieku. Między bliźniakami, a najmłodszym jest tylko 14 miesięcy różnicy. Bliźniaki są wcześniakami, troszkę wolniej się rozwijają. Córka ma autyzm, jej brat bliźniak miał zdiagnozowane opóźnienie mowy. Maluch, jako zdrowy dzieciak w zasadzie już dogonił rodzeństwo. Gdyby nie różnica wzrostu, pewnie nikt by nie powiedział, że jest najmłodszy... Brata dogonił, siostrę przegonił...