Przejdź do głównej zawartości

Park


Czy wspominałam już, że "kocham" park i place zabaw?!. Te babcie, matki, krzyczące dzieci, kolejki do huśtawek i głowy i buty pełne piachu?!. I ten wstyd...

A mogło być tak pięknie...sobotni poranek, dzieci jak nigdy od 5 rano na nogach stoją przy drzwiach i krzyczą "idziemy do parkA". Pakowanie ciastek, napojów, pampersów, chusteczek, jakbyśmy nie wybierali się do parku pod domem, a conajmniej na kilkudniową wycieczkę za miasto. Dzieci chętne i zadowolone, nawet idą za rękę, nie tylko moją, ale trzymają się dzielnie nawzajem. Dochodzi do bramki placu zabaw i...równia pochyła.
Park jak park, pełno dzieci, pełno krzyku - idealne miejsce dla matki 3 małych dzieci. Jakby mi było mało tych atrakcji... Dzieci biegają, krzyczą, płaczą, tłuką się, rodzice podzieleni na 2 grupy : zombie z telefonem sprawiający wrażenie, jakby życie zewnętrzne do nich nie docierało. I ci przewrażliwieni, kroczący za dzieckiem niczym cień. Załóż czapeczkę, podciągnij spodenki, uważaj, nie podchodź bo się uderzysz, bo ktoś cię uderzy, bo się zarazisz, przewieje cię, może UFO spadnie akurat na piaskownice, a stado rozwścieczonych byków stratuje okolicę...LITOŚCI!. 
Czy ten świat oszalał?! Czy oni nie byli dziećmi? Nie żarli pączków z piachu? Nie taplali się w kałużach?.
A moje dzieci, standardowo. Córka cały dzień mogłaby spędzić na huśtawce, chłopaków rozpiera energia. I nie wiadomo co gorsze. Bo huśtawki to ZŁO! I babcie! A babcie to 2 opcje: gadatliwe sroczki chwalące swój ogonek - czyli swoje idealne, najmądrzejsze, najcudowniejsze, genialne wnuki i babcie numer 2 - znachorki. Analizują, zadają pytania, wszystko wiedzą najlepiej. Jak się człowiek nasłucha to już chyba woli tych zombie, wpadną na ciebie, nie przeproszą, ale przynajmniej nie komentują ( No chyba, że na Facebooku, ale to mnie już nie interesuje ;)). 
Bieganie za chłopakami nie jest lepsze, nie słuchają, uciekają, wybiegają, trzeba mieć kondycję, stalowe nerwy, refleks i donośny głos...i jakoś tak już jest, że nasze wyjście do "ludzi" nie zostanie niezauważone...
Jakiś czas temu słyszałam o pomyśle stworzenia placu zabaw dla autystów...troszkę getto, ale jeżeli miałoby fajne, sensoryczne atrakcje dla dzieciaków, a rodzice NARESZCIE  mogliby odpocząć od oceniających spojrzeń, mogłyby spełniać swoje zadanie.

Bo Autyści czasem w parku mają TAK...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...