Hipoterapia to ciekawe zagadnienie. Zawsze się zastanawiałam co to może dać mojej córce. Rozumiem, że samo obcowanie ze zwierzęciem może mieć terapeutyczne właściwości, ale jakie?. W internecie znalazłam takie informacje:
Moja córka zaczęła przygodę z hipoterapią rok temu. Co 2 tygodnie jeździ do stadniny ze swoją grupą przedszkolną.
Początki były trudne, zresztą wszystko co nowe nie jest miłe widziane. Myślałam, że będą to zajecia z małymi konikami, a zobaczyłam konie normalnych rozmiarów. Ja sama bym się bała nie zdziwił mnie zatem strach mojej córki. Adaptacja trwała długo, dobre pół roku. Nie pomogli terapeuci, ani moja obecność, ani nawet pomysły byśmy razem jeździły. Mila bała się nawet spojrzeć, bała się wysokości. Dochodziło do histerii, płaczu, gryzienia terapeuty. Nie było rady ze względu na bezpieczeństwo i spokój zwierzaka Mila nie mogła jeździć, spacerowała po parku, oswajała się z otoczeniem, zwierzakami. Pomału zaczęła karmić konie, czesać grzywy.
Po wakacjach coś drgnęło, wsiadła i zaczęła coraz swobodniej czuć się w siodle. Teraz po prawie pół roku uwielbia poniedziałkowe wyprawy na konie. Widzę, źe ją to odpręża, relaksuje, wycisza.
Czy ma to jakiś zbawienny efekt i bez tego byśmy nie dały rady? Czy daje to cudowne efekty?. Raczej nie, ale na pewno nie zaszkodzi, a chyba czasem o to głównie chodzi - żeby nie szkodzić, a świeże powietrze i kontakt z naturą to radość sama w sobie.
Czy ma to jakiś zbawienny efekt i bez tego byśmy nie dały rady? Czy daje to cudowne efekty?. Raczej nie, ale na pewno nie zaszkodzi, a chyba czasem o to głównie chodzi - żeby nie szkodzić, a świeże powietrze i kontakt z naturą to radość sama w sobie.
Komentarze
Prześlij komentarz