Przejdź do głównej zawartości

Casting na przedszkolaka


Jednak można mnie zaskoczyć... w sumie codziennie przecieram oczy ze zdumienia.
Postanowiłam zmienić córce przedszkole. Duży krok, wielka zmiana. Wiąż się jej boję...
Czy córka się odnajdzie w nowym środowisku?. Czy nie będzie płakać całymi dniami szukając ukochanych pań?. Ile będzie trwał trudny okres adaptacji?. Znowu zmiany, znowu nerwy...
Skąd ta decyzja?. Z wielu powodów, niestety główny to taki, że obecne przedszkole nam nie wystarcza. Z nazwy "specjalne" w rzeczywistości są tu dzieci z zespołem Downa i lekkimi wadami np. Niedosłuchem. Dzieci gadają, bawią się, komunikują, a moja córka...siedzi w kącie. Nie jest to niczyja wina, panie się starają, ale to nie tak powinno być. 

Niestety dzieci autystyczne potrzebują innej opieki, innej uwagi. Jej nie interesują książki czy teatrzyki, na szopki czy papugi patrzy, ale bez dziecięcej fascynacji. Ona potrzebuje TERAPII! I to nie godzinę w tygodniu, a CAŁY DZIEŃ. Kontakt z dziećmi na pewno nie zaszkodzi, ale dla dziecka, które nie umie bawić się tematycznie i nie rozumie wielu społecznych zachowań, to nie wystarczy. Panie nie mają przygotowania do pracy z dziećmi ze spectrum. Gdy córka ma atak, nie wiedzą co robić i dzwonią do mnie. Czy tak powinno być? Czy po to wysyłamy dzieci do odpowiedniej placówki, by martwić się kiedy zadzwonią i jak najszybciej uciec z pracy by jechać po płaczące dziecko?!...
Dlatego z bólem serca i wielką obawą postanowiłam zapisać córkę do specjalistycznego przedszkola dla dzieci ze spectrum.
Ta decyzja boli z wielu powodów. To trochę przyznanie się do błędu, że wcześniejszy wybór był nietrafiony... Długo łudziłam się, że córka zrobi super postępy, zacznie mówić, że przedszkole wystarczy. Nie wystarczyło... W czerwcu skończy 4 lata i wyglada na to, że wciąż nie powie ani słowa :(. 4 lata zmarnowane?. Może nie aż tak, ale niestety wciąż nie ma upragnionych postępów :(.
Może nigdy ich nie będzie, kto wie. Ale ja, jako matka, muszę mieć poczucie, że zrobiłam wszystko co mogłam!. Tak dla siebie, dla własnej matczynej ambicji...
Wybrałam najlepsze przedszkole, prywatne, cieszące się fantastyczną opinią wśród rodziców i terapeutów. Napisałam maila, dostałam zaproszenie na rozmowę. Zwykła formalność, pomyślałam, pójdę, pogadam, podpiszę papiery. Przecież skoro płacę to wymagam, nie?.
No właśnie...NIE!.
Po rozmowie z dyrektorką, czeka nas jeszcze "casting na przedszkolaka". Rozmowa z psychologiem, który oceni czy: 
córka się nadaje? ( czy jest wystarczająco czy za bardzo autystyczna - tego nie wiem)
Czy pasuje do grupy? (Obecnej lub przyszłej) - ponoć rekrutacja w toku, a żeby się dostać to musi być choć 2 podobnych dzieci ( wtedy zostanie utworzona nowa grupa ).
Okazuje się też, że to przedszkole zdecyduje kiedy i czy nas przyjmie, może za miesiąc, może za rok...
Jakby przeszkód było mało, na początek możemy chodzić do przedszkola tylko od 9 do 14, bo małe dzieci nie mogą przebywać dłużej w placówce.
A co z faktem, że rodzice pracują? Pani dyrektor była zaskoczona, że OBOJE pracujemy. No tak, MATKA MUSI SIĘ POŚWIECIĆ! Już kiedyś o tym pisałam...
Reasumując NIE WIEM kiedy, czy i jak. Bo jak mam pracować skoro muszę być o 9 w przedszkolu i jednocześnie na drugim końcu miasta w pracy? I jak mam wychodzić z pracy o tej samej godzinie o której muszę odebrać córkę?. A może muszę zatrudnić nianię i jednocześnie płacić za przedszkole i opiekunkę?. A czy to mi się jakoś opłaci czy będę zarabiać na opłacenie tych cudów, a w kieszeni zostanie mi tylko "na waciki"?. I co zrobić z córką po godzinie 14? Przecież chłopaki też mają swoje zajęcia...czy wszędzie mam jeździć z całym taborem?. Czy po to zapisuje się dzieci do przedszkola, żeby i tak całe dnie z nimi latać? :/
Pytania, pytania...a odpowiedzi nie ma. Co będzie?
Życie pisze najlepsze scenariusze, czekam na ciąg dalszy...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...