Przejdź do głównej zawartości

Rodzice

Rodzice chorych dzieci są dziwni...
I nie mówię tu o dzieciach "chorych" na katar i rozhisteryzowanych mamuśkach, mówię o tych bardziej doświadczonych przez los... Niestety rozpoznam ich na kilometr, widzę ich codziennie w kolejkach do lekarzy, w poczekalni. Siedzą zamyśleni z opuszczonymi głowami i myślami, gdzie daleko stąd. Może myślą o czekającej ich pracy, może zastanawiają się skąd wezmą czas i pieniądze na kolejne terapie. Mało się uśmiechają, a nawet gdy to robią, ich oczy się nie śmieją. Rzadko mówią na tematy, które nie dotyczą ich dzieci czy choroby. Bardziej przypominają roboty na autopilocie. Od terapii do terapii. Od diagnozy do kolejnej.
Może się narażę, ale jest różnica między rodzicami dzieci chorych na choroby terminalne. Ich cierpienia nie da się porównać z niczym innym i nawet nie potrafię i nie chce sobie go wyobrazić. To cierpienie jednak, choć najokrutniejsze na świecie, ma swój koniec. 
Rodzice dzieci niepełnosprawnych tego końca nie mają. Oni nigdy nie zaznają spokoju, całe ich życie skupia się na myśleniu o dziecku. Co się stanie jak odejdę? Czy ktoś przygarnie ( jak psa :() moje dziecko?. Co będzie gdy nie będę mógł się już nim opiekować?. Taki rodzic nie może nawet w spokoju zamknąć oczu i odejść. 
O tych rodzicach nikt nie myśli. Oni nie mogą nie mieć siły czy czasu. Musza jeździć, wozić, walczyć, słuchać a czasem wysłuchiwać. To ich wina, że dziecko nie robi postępów, albo gdy robi je za wolno. Rodziców nikt nie pyta jak się czują, czy mają zdrowie i siły?. Czy kogoś interesuje skąd wezmą środki na kolejne terapie czy zakup drogiego sprzętu rehabilitacyjnego?. 
Gdy choruje członek rodziny, choruje cała rodzina. Gdy choruje dziecko, chorują rodzice. Często cierpią na depresje, stany lękowe, choroby wrzodowe, a ich małżeństwa wiszą na włosku z powodu braku czasu dla siebie. A czy mają wybór?. Czy ktoś ich przytuli, wysłucha, pocieszy?.
Czy ktoś spyta starszą kobietę pchająca ogromny wózek z niepełnosprawnym dorosłym dzieckiem czy ma siły?. A nawet gdyby, to co mu odpowie? Pewnie coś w rodzaju "a mam wybór?!". No właśnie, czy my rodzice mamy wybór?. 
Walczmy, jeździjmy, róbmy co możemy, ale myślmy czasem o sobie. My, rodzice.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Jak nauczyć autystyczne dziecko korzystania z toalety

Jak świat wielki i szeroki, problem odpieluchawiania dotyczy każdego! Każdy z nas kiedyś wyszedł z tetry i powędrował w kierunku toalety... Brzmi romantycznie, ale korzystanie z toalety z romantyzmem niewiele ma wspólnego ;). Bycie matką autystycznego dziecka nie jest łatwe. Trzeba wiele czasu i cierpliwości by osiągnąć choćby najmniejszy cel. Coś co dla matek zdrowych dzieci jest niczym trudnym, dla mnie jest kamieniem milowym na miarę człowieka na księżycu.

mamo czemu ona płacze?

Wychowuję trojaczki. 3 dzieci w prawie tym samym wieku. Między bliźniakami, a najmłodszym jest tylko 14 miesięcy różnicy. Bliźniaki są wcześniakami, troszkę wolniej się rozwijają. Córka ma autyzm, jej brat bliźniak miał zdiagnozowane opóźnienie mowy. Maluch, jako zdrowy dzieciak w zasadzie już dogonił rodzeństwo. Gdyby nie różnica wzrostu, pewnie nikt by nie powiedział, że jest najmłodszy... Brata dogonił, siostrę przegonił...