Przejdź do głównej zawartości

dzień pluszowego misia

Po obejrzeniu "TEDA" zaczęłam się zastanawiać czy ja miałam swojego misia. Próbuję w pamięci odkopać wszystkie te potworne maskotki z lat 80tych, wykonane z czegoś, co miało być "pluszowe", a wyglądem przypominało plastikowe kudły :O. W telewizji był miś Koralgol i mój ukochany miś Uszatek z klapniętym uszkiem :). Ale czy ja miałam misia? Chyba nie...a jeżeli taki był to na pewno nie był dla mnie nikim ważnym (przepraszam!).

Miś daje ciepło, ukojenie, w misia można się wypłakać, misio wysłucha, misio nie oceni, misio zawsze będzie po twojej stronie...
Takim misiem jest Kazik... :)
Wiem, wiem, dość dziwne imię dla misia ;), nadane przeze mnie kiedyś, zupełnie przez przypadek.
Kazik to miś mojej córki, miś-przyjaciel, powiernik sekretów, przytulanka, poduszka, torebka ;).
Kazik chodzi na plac zabaw, do parku, na zakupy, do lekarza, do przedszkola. Był w szpitalu, na terapii, na wakacjach. Pływał w wannie, w oceanie, w kałuży. Przez długi czas jedyny kontakt ze światem zewnętrznym, dziś pomału odkładany na bok... Wciąż bardzo potrzebny i ukochany. Kazik to członek rodziny :).
Kiedyś piękny, kremowo-różowy, dziś płaski jak naleśnik, poszarzały, miś po przejściach.

Ten post dedykuję Kaziowi, Bronkowi i małpce mojej < 3

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Podsumowanie 2020

  Puk, puk jest tu kto? Pytanie raczej retoryczne bo nie sądzę by ktoś jeszcze zaglądał na zdechłego bloga :) Przyznam szczerze, że jest wiele powodów, przez które jest mnie tu tak mało. Pierwszy, mega prozaiczny i błahy to brak laptopa, a pisanie na telefonie czy IPadzie nie należy do moich ulubionych zajęć. Drugi to totalny brak czasu, dzieci w 2 przedszkolach, zajęcia dodatkowe, terapie, praca i ogarniania domu mnie wykańcza, a pisanie wymaga ode mnie dodatkowego skupienia, na które jakoś nie mam już siły. No właśnie, powód trzeci, ostatni, ale równie ważny. Czasem po prostu rzygam autyzmem. Jakkolwiek źle to zabrzmi, moje życie od maja 2016 kręci się wokół autyzmu, wokół walki, z morzem nadziei i łez. Ci którzy chcą i tak wiedzą co u nas, a ci, którzy nie chcą to nie muszą i tyle. No, ale jestem tu dziś i muszę przyznać, że mamy się całkiem niezłe. Obiecałam sobie na początku mojego pisania, że co jak co, ale podsumowanie roku będzie zawsze. Także chyba muszę słowa dotrzymać. N...

Przedszkole

Nawet nie wiemy ile rzeczy musi i potrafi ogarnąć nasz mózg, a i tak ponoć wykorzystujemy tylko max 30% jego możliwości. Człowiek uczy się najwięcej w pierwszym roku życia, potem tylko utrwala, powiela, rozszerza swoją wiedzę...albo zawęża ;). Mózg dziecka jest chłonny i otwarty na wiedzę a jaki jest mózg dziecka autystycznego?.  Czasem patrzę na moją córkę i martwię się, że tylu rzeczy "nie ogarnia". Nie umie się sama ubrać, rozebrać, jeść, umyć zębów, korzystać z toalety...No i mówić. Czy zdąży nadrobić te zaległości?. Czy w ogóle kiedykolwiek posiądzie tę tajemną wiedzę?. Czas pokaże, ale my musimy jej pomóc.

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P