Przejdź do głównej zawartości

kim jestem

Do pisania tego posta zabieram się jak pies do jeża. Nie lubię o sobie mówić choć sprawiam wrażenie "gadatliwej" to lubię mówić o wszystkim i o niczym, nie o sobie. Autyzm nauczył mnie milczeć, ukrywać, izolować się od ludzi tak by nikt nic nie wiedział.
Stronię od plotek, taniej sensacji, spojrzeń, litości, komentarzy.
Unikam ludzi, unikam starych znajomych, tylko nieliczni wiedzą o moim "wrogu".

W 2014 roku zostałam matką bliźniąt, zdrowe, choć "miniaturki" (tak ich nazywali w szpitalu),wcześniaki, wszystko miały na miejscu, rozwijały się zdrowo, szły "łeb w łeb".
W 2015 zostałam matką po raz 3. Szybko? szybko!, ale Bóg wiedział co robi, dał mi zdrowego syna, moją nadzieję i powód, dla którego się uśmiecham...
Dlaczego tak piszę? Dlatego, że w maju 2016 mój świat się zawalił. Nikt nie umarł więc teoretycznie czemu tak mówię?!
U mojej córki zdiagnozowano autyzm, brutalnym, zimnym, lekarsko-specjalistycznym tonem poinformowano mnie,że moja córka nie jest taka jak inni, może nigdy nie będzie, ale w sumie to kto to wie? no kto? chyba tylko Bóg :/
Brat bliżniak, mimo, iż "zdrowy" miał zdiagnozowane opóźnienie mowy, do 3 roku życia mówił kilka wyrazów, nie radził sobie z emocjami, krzyczał, wymuszał...było ciężko...
I tak żyjemy sobie od 2016 roku, jeżdzimy (a raczej ja jeżdzę) codziennie na terapie, czasem 2 razy dziennie:/.
Próbuję znależć złoty środek, nie obarczać chłopaków problemami ich siostry, walczyć o "normalny" dom, o piękne wspomnienia, choćby były one tylko na zdjęciach.
A co będzie w przyszłości? Tego nie wiem, bo nie wiem to chyba jedyne co wiem...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...