Przejdź do głównej zawartości

Szczepienia...no właśnie


Urodziłam zdrowe dziecko... Chyba większość z nas- matek autystyków, może tak powiedzieć. 
10 w skali Apgar, 2,5 kg, 50 cm wzrostu -miniaturki, tak nazwali w szpitalu moje bliźniaki.
Moje zdrowe dziecko pięknie się rozwijało, miało 3 tygodnie jak pierwszy raz się do mnie "uśmichnęło", 3 miesiące jak zaczęło ze mną "rozmawiać". Siadała, raczkowała, śmiała się głośnym, słodkim głosikiem,uwielbiała muzykę. W wieku 10 miesięcy zaczęła stawać i od razu kręcić pupką w rytm muzyki. Klaskała, śpiewała, bawiła się z nami i z bratem...

I nagle ktoś odciął prąd...


Z dnia na dzień pomalutku zaczęła się zamykać, przestała reagować na imię, zaczęła siadać do nas tyłem, przestała tańczyć... Moje wesołe dziecko zaczęło się kiwać w fotelu, zakrywać uszy na dźwięk, ulubionej dotąd piosenki, pojawiły się dziwne krzyki, histeria, a jedynym przedmiotem, który akceptowała był pluszowy miś. Miś pod pachą, miś na twarzy, miś jako zabawka - blokada przed światem zewnętrznym. 
Samochodziki, klocki, łyżki, wszystko służyło tylko do rzucania lub turlania. Skończyły się tańce, śpiewy, klaskania uczymy się wciąż na nowo - po 2 latach coś co było takie naturalne i proste, stało się wyczynem... Dlaczego? 

Tak, moja córka była szczepiona... Przecież szczepienia to zdrowie, przecież "kochasz to szczepisz". 
Czy dziś bym to powtórzyła? Pewnie tak, ale poczekałabym, nie szła zgodnie z kalendarzem, a może bardziej za zdrowym rozsądkiem. Nie do końca wierzę, że to tylko i wyłącznie wina szczepienia, gdyby tak było, każde dziecko miałoby autyzm. Ale pamiętam też reakcję córki na jeden z zastrzyków, pamiętam granatowe usta, pamiętam zesztywnienie całego ciałka... 
Chcę wierzyć, że to nie ja ją "zepsułam", nie cofnę czasu, nie sprawdzę, co by było gdybym wtedy nie poszła z nią do lekarza... 

Ale gdyby okazało się, że to przez szczepienia, to przeklinam tego, kto je wymyślił... 






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...