Przejdź do głównej zawartości

Co pod choinkę

Odwieczne pytanie. Co kupić na święta? Co dla męża, co dla mamy, co dla przyjaciółki.
I co dla dziecka, co dla dziecka z autyzmem?. 
Takie dziecko nie skupi się na filmie czy bajce. Nie umie bawić się tematycznie. Nie pojeździ autkiem, nie pojeździ z wózkiem, nie nakarmi lalki. 
Urodziny, święta, prezenty to dla mnie ciężki temat.
Przecież powinnam znać swoje dziecko najlepiej, powinnam wiedzieć o czym marzy i co sprawi mu radość. 

A ja wiem, coś wiem, ale wciąż za mało.
Nie chce dawać prezentów, które nie sprawią radości, szkoda mi pieniędzy na kolejnego pluszowego misia, który i tak skończy zakurzony na półce.
Sukienki, rajstopki, ile można? Poza tym czy to naprawdę prezent dla dziecka czy raczej wygoda dla rodziców?. 
Można pójść w terapię, kupić coś do masażu czy rehabilitacji. Można, ale czy to prezent?.
Na urodziny była piaskownica - chyba najlepszy prezent w mojej "karierze" autystycznej matki.
Piaskownica uratowała nam wakacje, bez niej zabawa na ogródku ograniczyłaby się do chodzenia w kółko.
Ale co na święta?. 
W przedszkolu Mikołaj przyniósł piasek kinetyczny. Fajny pomysł, tylko powinni do niego dodawać Irobota rumbę :/ bo taki piasek wlezie wszędzie! Nawet w miejsce, o którego istnieniu nie wiedziałaś.
Pod poduszkę Mikołaj przyniósł kulę z małą kuleczką w środku. 
Po co? Moja córka kocha "potrząsać" i przesiewać. Czemu? Nie wiem i pewnie nie jest to zbyt rozwijające zachowanie, pewnie ją fiksuje i ogólnie jestem złą matką kupując takie coś. Trudno.
Pod choinkę będzie lampa z "glutem", taka szklana z kolorem i latającym glutem. Taka pseudo sensoryczna - niby leczy a przy okazji może sprawić jakąś przyjemność dla oczu.
I tyle.

Ps. W niedzielę byłam z Milusi chrzestną i 2 dzieciaków na Disneyu na lodzie.
Bałam się histerii, przetłoczenia ilością ludzi, światłem, zbyt długim przedstawieniem, głośną muzyką. Bałam się niezrozumienia...
Było lepiej niż myślałam. Była radość i ekscytacja, czasem nad wyraz, ale jednak. 
Nie było płaczu i histerii, nie było zniecierpliwienia. 
Moje dziecko pokazało mi, że jest "wporzo laską", dzieckiem, które doceniło, że jest tam gdzie jest. 
Dla takich momentów warto żyć, oby więcej ich w naszym życiu :). 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...