Grudzień, miesiąc w zasadzie w całości oparty na przygotowaniach do Świąt. Tych najpiękniejszych, najbardziej rodzinnych, nastrojowych, rodzinnych.
Jest Mikołaj, jest choinka, piękne, błyszczące bombki i wszechobecne świąteczne dekoracje.
Są też piosenki, tak dobrze nam znane, ograne do bólu, a jednak tak miłe dla ucha, sprawiające, że od razu robi się cieplej w sercu.
Grudzień to miesiąc przedstawień w przedszkolu, prezentów, cudownego nastroju, zapachu pierniczków i wszechogarniającej radości.
Jest, ale nie dla mnie...
W grudniu, jak demon z szafy wychodzi autyzm i niszczy wszystko!.
Autyzm nie lubi radości, nie wie co to święta, nie potrafi cieszyć się z prezentów, nie bawi się.
Autyzm nie znosi dzielić się z nikim uwagą, do szału doprowadza go fakt, że inni chcą po prostu cieszyć się rodzinnymi chwilami.
Grudzień to miesiąc, w którym widać jak na dłoni jak daleko w lesie jesteśmy, jak długa droga przed nami i ogromna przepaść...
Chłopcy występują na przedstawieniach, godzinami ćwiczą kolędy i z zachwytem oglądają świąteczne teledyski. Z każdym rokiem rozumieją więcej, z wypiekami na buziach stoją w kolejce do Mikołaja, z zachwytem rozpakowują prezenty, o które wcześniej prosili w liście.
Cieszą się, zwykłą dziecięcą radością pałaszując czekoladowego Mikołaja, marzą o choince.
Dziś Mikołajki. Mikołaj przeszedł w nocy i zostawił prezenty a później zjawił się w przedszkolu, we własnej osobie.
Chłopcy zachwyceni nie mogą przestać opowiadać jak wyglada Mikołaj i co im przyniósł, były zdjęcia, wierszyki, radość.
A w przedszkolu dla dzieci z autyzmem...był i On, były też prezenty...sensoryczne, dopasowane do potrzeb każdego dziecka.
Były prezenty, nie było słodyczy, bo przecież dzieci, a zwłaszcza TE nie powinny jeść słodyczy. Bo candida, bo nerwy, bo agresja.
Był Mikołaj i co z tego? Czy ktoś go zauważył? Czy było choć jedno szczęśliwe dziecko?.
Może było, ale nie moje.
U mnie od rana, jak co roku, płacz i histeria połączona z agresją. Są nerwy, stres, drgawki.
Prezent nie cieszy, a radość braci doprowadza do szału.
Autyzm zniszczył mi poprzednie święta, które przepłakałam gdy reszta rodziny rozpakowywała prezenty, a ja musiałam wychodzić z córką do innego pokoju.
Grudzień to miesiąc rozdarcia pomiędzy zdrowymi dziećmi, które zasługują na to by mieć piękne, magiczne święta i córką, którą kocham i z którą cierpię.
Cierpię bo chcę ją zrozumieć, cierpię bo tak bardzo chcę ją "wyrwać" z tamtego strasznego świata, chcę by była DZIECKIEM! Nie autystycznym! Po prostu dzieckiem...
Grudzień...na szczęście jeszcze tylko 3 tygodnie "męki" i będzie już po świętach.
I odpocznę...psychicznie.
Szkoda, kiedyś tak kochałam ten czas :(...
Komentarze
Prześlij komentarz