Przejdź do głównej zawartości

Autystyk w szpitalu dla "normalsów"

Autystyczne dzieci nie lubią zmian, nie lubią nowych miejsc, ludzi. Mają ulubione ubrania, które nie uwierają, zabawki, które nie irytują, pomieszczenie gdzie śpią. Każda zmiana powoduje niepokój. Kilka zmian naraz powoduje panikę.

Moja córka ma swój pokój, w którym zasypia i śpi. W żadnym innym miejscu nie zaśnie choćby miala umrzeć ze zmęczenia!. Ma swoje "fobie", je o konkretnej, stałej porze. Na kolacje musi mieć kaszkę nawet jak jest najedzona :).
Szpital, nowe, obce miejsce. Pełno ludzi, hałasów, każdy mówi,  chodzi, chrząka czy kicha. Za dużo "atrakcji". Obce miejsce, obce dźwięki i każdy coś od ciebie chce!. Każdy dotyka, bada, patrzy.
To może wkurzyć normalsa, a co dopiero autystę.
Bałam się naszej wyprawy. Jak Mila zareaguje na nieznane miejsce? Czy odnajdzie się w pokoju pełnym ludzi? Czy uśnie przy zapalonym świetle? Czy zacznie krzyczeć i gryźć?. Pełno pytań a odpowiedzi nie znamy.
Tym razem moje obawy były zupełnie niepotrzebne.
Córka weszła ochoczo do pokoju, rzuciła się (dosłownie) na swoje łóżko, zaczęła skakać z radością. Pooglądała salę i nowe przedmioty. Nawet zakładanie wenflonu nie wzbudziło większego sprzeciwu, płakała, ale leżała nieruchomo. Byłam taka dumna!. Zasnęła w łóżeczku, kręcąc się z boku na bok. Bez krzyku i histerii tak częstej w domu...
W dzień operacji, mimo głodu i pragnienia, była bardzo grzeczna. Gdyby nie fakt, że nie mówi, nikt by nie powiedział, że jest "inna". Dopiero po operacji widać było różnice. Znacznie gorzej zniosła operację, wolniej dochodziła do siebie. Wszystkie dzieci wstały, jadły, piły i gadałyśmy, a moja spała, płakała i znowu zasypiała. Gdy przyszedł wieczór i inne dzieci usnęły, zaczęła krzyczeć.
To nie był krzyk z bólu, to był atak. Robiłam wszystko by ją utulić, by spała i nie obudziła innych. By... No właśnie co? By się nie wydało, że jest „inna”.
Pewnie, mogłabym powiedzieć na głos, że ma autyzm. Ale czy to by coś zmieniło oprócz tego, że matko zaczęłyby się nam baczniej przyglądać?. Albo musiałabym odpowiadać na tonę pytań. Czy tego było mi potrzeba? Nie!
Dlatego ukradkiem ocierając łzy udawałam matkę ZDROWEGO, cierpiącego  dziecka... 




czasem tak łatwiej.



Nie oceniaj.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...