Przejdź do głównej zawartości

Telefon


Dzwonią! Czyżby? Nie wierze! Mieliśmy się modlić i...udało się! A może wizyta u ordynatora zdziałała więcej niż modlitwa...
7 marca telefon. Proszę przyjść jutro do szpitala, kwalifikacja do operacji, operacja w piątek.
Miesiąc czekania w nadziei, że zadzwonią. Nadzieja, a potem zwątpienie, aż w końcu totalna rezygnacja. No bo skoro zabieg 9ego to gdyby coś miało być to by zadzwonili przynajmniej tydzień wcześniej...a nie 2 dni...
Dziś rano szpital, poczekalnia, te same twarze, te same dzieci i matki, każdy czeka w nadziei, że się uda. Krótka rozmowa z panią doktor, badanie słuchu. Tympanometria i OAE nie pozostawiają złudzeń. Prawe ucho głuche!.
Czy po operacji będzie lepiej, pytam. Może tak, ale pewnie nie. 
Czy może to być spowodowane przerostem migdałów i stałą infekcja?. Tak...
Czyli za późno?!?. Czas pokaże...
Lewe ucho lepiej. Najwyżej skończymy z aparatem...jakby było nam mało. 
8 marca, dzień kobiet, godzina 21:30, leżymy już na oddziale. Mała jest dziś cudowna, dzielna, pogodna. Przeżyła pobieranie krwi, pękniętą żyłę i 2 razy zakładany wenflon i dalej uśmiechnięta.
Nie śpi bo za jasno w sali, za dużo się dzieje...pewnie czeka nas bezsenna noc. 
Od 2 kroplówka, zero picia i jedzenia. Operacja jutro, doba w szpitalu i do domu. I się zacznie. Bo jak małego autystykowi wytłumaczyć, że  nie może nic jeść oprócz zimnych jogurtów i płynów?. 
Trzymajcie kciuki!. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...