Przejdź do głównej zawartości

Nazwać


Czy zastanawiało Was kiedyś czemu człowiek musi wszystko nazwać?. Każdemu przypiąć „łatkę”?.
Kiedyś tak nie było. Ktoś kto bazgrał w zeszycie był niechlujem, dziś ma dysgrafię. Jedynka z dyktanda była winą nienauczenia się, dziś taki uczeń  ma dysortografię. 
Cichy i małomówny był gburem, dziś ma autyzm...
Czy naprawdę każdy COŚ ma?. Przecież każdy z nas ma jakies fobie. Jeden nie znosi dźwięku kredy na tablicy, inny dotyku balonów. Każdemu z nas przeszkadza jakiś dźwięk czy zapach. Czy wszyscy powinnismy iść na integrację sensoryczną?. Chyba nie...
Moja córka dostała swoją łatkę prawie 2 lata temu. Bałam się tego bardzo.
Bałam się, że wraz z etykietką autysty a potem dziecka niepełnosprawnego odbiera się jej prawo do „normalności”. 
Myliłam się, na szczęście...
Dzięki naszej „łatce” możemy chodzić na darmowe terapie, mamy kartę N czy 1% podatku.
Nadal możemy się rozwijać i być sobą. Nikt nam niczego nie odebrał. Na pewno nie więcej niż zabrał nam chichot losu...
Pewnie, że wolałabym tego nie mieć, a w zamian mieć zdrowe i radosne dziecko. 
Dzięki diagnozie mogliśmy zacząć działać szybciej.
Zatem nie czekajcie do ostatniej chwili, nie łudźcie się, że „samo przejdzie”. Chory sam nie wyzdrowieje, z autyzmu się nie wyrasta. Nic nie przyjdzie za darmo. Tylko ciężka praca może coś dać.
Cud się nie stanie, a Wy zmarnujcie cenny czas.
Czas, którego nikt Wam nie odda...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak nauczyć autystyczne dziecko korzystania z toalety

Jak świat wielki i szeroki, problem odpieluchawiania dotyczy każdego! Każdy z nas kiedyś wyszedł z tetry i powędrował w kierunku toalety... Brzmi romantycznie, ale korzystanie z toalety z romantyzmem niewiele ma wspólnego ;). Bycie matką autystycznego dziecka nie jest łatwe. Trzeba wiele czasu i cierpliwości by osiągnąć choćby najmniejszy cel. Coś co dla matek zdrowych dzieci jest niczym trudnym, dla mnie jest kamieniem milowym na miarę człowieka na księżycu.

Ciągle źle

S Oj dawno mnie tu nie było... Nie, nie oznacza to faktu, że nic się nie dzieje i nie ma o czym pisać. Działo się i dzieje wciąż tyle, że ciężko to ubrać w słowa. Zmiana pracy, nowy dom ( o czym w innym poście), liczne wizyty u specjalistów, sama nie wiem od czego zacząć. Ale dziś nie o tym, dziś po dłuższej przerwie chce sobie troszkę pojęczeć Nad sobą, nad losem rodziców dzieci jak moje.  Bycie matką to ciągłe rozterki, dylematy, pytania bez odpowiedzi...takie życie w szpagacie między domem a światem. Wciąż spóźniona, wciąż w biegu. I wszystko po łebkach. Sprzątanie, gotowanie raz w tygodniu, zajęcia, nawet wieczorne czytanie bajek. Wszystko z zegarkiem w ręku.  Chciałabym więcej czasu poświecić dzieciom, czytać im, bawić się, rysować i słuchać ich opowieści.  Ale nie mam czasu.. Chciałabym jeździć z Milą na terapie, turnusy rehabilitacyjne i ćwiczyć codziennie zadane w przedszkolu prace domowe... ale nie mam czasu Nie dla mnie terapie o15 bo o 15 wychodzę z

2020 czyli życie w czasach zarazy

 Ten rok miał być magiczny w końcu nie co roku zdarza się taka data 2020. Miało być dużo dalekich, szalonych podróży, dzieci na wakacjach u teściów, wolność :)  Cóż jak to mówią „ powiedz Bogu o swoich planach”  sama się sobie dziwię, że miałam tyle planów bo zwykle ich nie robię. Życie mnie już tyle razy zaskoczyło albo wykiwało, że zrozumiałam, że jedyną pewną jest zmiana i niewiadoma... Co z mych planów jest  prawdą, chyba nie muszę mówić bo każdy wie.  Jakbym mogła podsumować ten rok to: wszy w przedszkolu, lockdown, tydzień wakacji, miesiąc przedszkola, kwarantanna i...? Co dalej kolejny lockdown!? Już straciłam wiarę, że ten rok przyniesie nam coś fajnego i chyba ogólnie wolę, żeby nic nie przynosił :)  Ten rok to rok próby dla,całej naszej rodziny, naszego małżeństwa z 10 letnim już stażem, to rok próby dla mojej córeczki. Rok bardzo zmienny, z przerwami w rehabilitacji.  Póki co muszę powiedzieć, że jestem z niej bardzo, bardzo dumna. Szybko zadomowiła się w nowym domu, w sumie