Przejdź do głównej zawartości

niepełnosprawna biurokracja po irlandzku




Za każdym razem, gdy muszę iść do urzędu dostaję białej gorączki. Wiem, nie ma w tym nic nadzwyczajnego i chyba nie ma człowieka, który lubiłby takie miejsca, a jednak u mnie, jak zawsze jest ciekawiej :/. 
Dziś postanowiłam iść do urzędu ds. społecznych by wyrobić nam kartkę dużej rodziny N - rodziny 3+ z niepełnosprawnym dzieckiem. 
Taka karta uprawnia do dodatkowych zniżek:

Karta daje przede wszystkim możliwość nieodpłatnego przejazdu komunikacją miejską, dla wszystkich członków rodzin, w których jest przynajmniej jedno niepełnosprawne dziecko. Dotyczy to nie tylko rodziców, ale i rodzeństwa.

Rodziny z kartą N otrzymają również pierwszeństwo w przyjęciu dziecka do żłobka, a od grudnia tego roku zostaną zwolnione z opłat za pobyt dziecka w żłobku samorządowym.


Do złożenia takiego wniosku, trzeba wypełnić dokumenty dostępne na stronie urzędu i pokazać orzeczenie o niepełnosprawności...i ZONK - orzeczenie zaginęło :/. Noszę je praktycznie codziennie i podejrzewam, że wypadło mi z torebki podczas naszych szpitalnych wypraw:/. Dzień zatem zaczęłam od wycieczki do urzędu i staraniu się o wydanie mi duplikatu- na szczęście szybko poszło i już po 10 minutach miałam owy papierek. 
Postanowiłam iść za ciosem i udałam się do okienka po Kartę N. Niestety, nie miałam zdjęć moich i męża. Trudno, pojechałam do domu, przeszukałam wszystkie portfele i szuflady, znalazłam zdjęcia wszystkich tylko nie męża :/. Pojechałam zatem do punktu foto i wydrukowałam, wygląda strasznie, ale jest ;). Szczęśliwa, że już wszystko załatwiłam biegnę do urzędu, miła pani przegląda papiery, sprawdza w systemie i... kolejny problem - meldunek. Odkąd sprzedaliśmy mieszkanie, jesteśmy bezdomni, ja i dzieci mamy polskie obywatelstwo i dowody więc nie ma problemu, ale mąż odkąd nie ma meldunku, według urzędu, nie istnieje :/. 

Żeby udowodnić, że mieszkamy tam gdzie podajemy potrzebujemy:

- tymczasowego meldunku - nieosiągalne, nikt przy zdrowych zmysłach, nie zamelduje całej rodziny,
- aktualnej umowy najmu - nasza umowa oficjalnie została zawarta na rok do lutego 2016 - po tym okresie mogła zostać przedłużona, ale nigdy nie podpisaliśmy aneksu, a jedynie dogadaliśmy się "na gębę" z właścicielem. Teraz musimy się starać o aneks co będzie trudne, bo właściciel od ponad roku nie mieszka w Polsce (jest to jednak opcja osiągalna i na tę chwilę liczę na nią najbardziej)
- potwierdzenie płacenia podatków w Polsce - trzeba udać się do Urzędu Skarbowego, wypełnić druczek, dokonać opłaty skarbowej i...czekać 2-3 tygodnie na wydrukowanie malutkiego papierka, potwierdzającego, że złożyliśmy PIT - (opcja do zrobienia, tylko to czekanie)
- potwierdzenia wysłania PITu - druczek z listu poleconego -  oczywiście zgubiłam :/...

Plan na jutro - wizyta w urzędzie, do trzech razy sztuka?!

13.12.2017 - UDAŁO SIĘ :)
wzięłam umowę, dowód wpłaty za mieszkanie za grudzień, zaświadczenie od męża z pracy potwierdzające, że mieszka i pracuje w Polsce i MAM kartę N :) 


no to spadam na tramwaj! ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P

Ludzkie gadanie

Ona tak zawsze? Pyta kominiarz, który przyszedł do domu sprawdzać gaz i wywołał histerię u mojej córki. Czemu ona tak krzyczy? Pyta zirytowana sąsiadka, która przeklina moment naszego pojawienia się w bloku, a w lodówce trzyma szampana na nasze pożegnanie ;). Czy pani jest mamą tej dziewczynki, która tak ciągle płacze? Pyta osiedlowa pani sprzątająca wpatrując się na mnie jak na wyrodną matkę maltretującą dzieci. Niewychowane dziecko! Niech ją pani uciszy ! Cedzą przez zaciśnięte zęby, współpasażerowie w tramwaju, "ZAMKNIJ SIĘ!", dodaje miła babcia w bereciku, gdyby jej wzrok potrafił zabijać, już by nas nie było...

Po co matce praca?

Po co matce dziecka niepełnosprawnego praca?. Po co się jeszcze męczyć? Mało mamy pracy w domu?.  Tak to się już utarło w naszym społeczeństwie, że kobieta powinna się poświecić domowi i rodzinie, a to mąż - niczym jaskiniowiec, przynosi do domu zdobycze. Ojciec powinien, a wręcz musi, zarobić na dom, mieć dobrą i pewną pracę. Powinien zarabiać i realizować się w pracy. A matka? Do matki należy dom, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi. Społeczeństwo wybaczy matce brak stałego zatrudnienia, przecież zajmuje się domem. Niepracujący ojciec postrzegany jest jako leser, nierób, degenerat z piwem w ręku.  Nie zgadzam się ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem!. Dziś w dobie równouprawnienia ( a przynajmniej jego usilnej promocji ) matka i ojciec powinni dzielić się obowiązkami. Ojcu nie spadnie poziom testosteronu gdy rozwiesi pranie, a matka nie stanie się od razu babochłopem gdy pojedzie zmienić opony...