Przejdź do głównej zawartości

Orzeczenie o niepełnosprawności


To jeden z tych „wesołych” tematów. Przyznanie się przed światem, że ma się niepełnosprawne dziecko nie jest łatwe. Trzeba schować dumę do kieszeni i spojrzeć faktom w oczy... nie było to proste i wciąż nie jest, a procedury bywają bezduszne i uczucia matki są w nich na ostatnim miejscu...
Temat posta nie jest sprawą z ostatnich dni bo my mamy orzeczenie już od 2016 roku, ale ze niedługo się kończy to warto sobie odświeżyć procedury :).
Żeby córka mogła dostać taki papierek, który w sumie niewiele daje, trzeba było starać się dobre kilka miesięcy. Jak każda sprawa urzędowa, zaczęło się od złożenia wniosku o przyznanie nam orzeczenia i czekać na komisję lekarską. U nas akurat trwało to ponad miesiąc, a termin komisji zahaczył o nasze wakacje i nieobecność. Pamietam, że musiałam w dzień naszego wyjazdu lecieć na pocztę i wysłać podanie do urzędu i PRZEPROSIĆ! za nasza nieobecność oraz poprosić o wyznaczenie kolejnego terminu... za kolejny miesiąc ;).
Na komisję musiałyśmy przyjechać z małą i czekać w kolejce. Bałam się tego dnia bo słyszałam, że na siłę będą nam udawadniać, że jesteśmy zdrowe i nie dostaniemy orzeczenia. Wśród nas, matek krążą opowieści jak to dziecko co roku musi stawać przed komisją by udowodnić, że nadal ma zespół downa, albo, że brakująca kończyna jednak nie odrosła...Z autyzmem jest ten "problem", że go nie widać i tak naprawdę byłabym bez szans w starciu ze złośliwym orzecznikiem :/.
Pełna "optymizmu" spodziewałam się, że odeślą nas z kwitkiem. Na szczęście, wyjątkowo tym razem, reczywistość okazała się przyjemniejsza :).
Krótkie spotkanie z psychologiem, potem lekarz spojrzał na córkę, zadał kilka pytań w stylu "ona tak zawsze?" i dostałyśmy orzeczenie na 2 lata. Potem kolejna wizyta w urzędzie by oddać papiery od lekarza i...czekanie kolejne kilka tygodni na papierek z urzędu. Po 2 czy 3 tygodniach wróciłam do urzędu po orzeczenie i chciałam złożyć wniosek o dodatek pielęgnacyjny (153 zł - tyle według naszego państwa powinno starczyć nam na miesiąc terapii...jedna godzina jakichkolwiek zajęć to min. 80zł...), usłyszałam, że muszę czekać 2 tygodnie by orzeczenie "nabrało mocy urzędowej". 
W sumie wolałabym czekać na dokument 5 tygodni, ale móc go odebrać i od razu wykorzystać aniżeli jechać do urzędu dwa razy...no ale kogo obchodzi co ja bym wolała, nie?
W 2018 kończy nam się orzeczenie i czeka mnie ta przygoda po raz drugi...bo JEDNAK, po 2 latach moja córka WCIĄŻ ma autyzm....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Podsumowanie 2020

  Puk, puk jest tu kto? Pytanie raczej retoryczne bo nie sądzę by ktoś jeszcze zaglądał na zdechłego bloga :) Przyznam szczerze, że jest wiele powodów, przez które jest mnie tu tak mało. Pierwszy, mega prozaiczny i błahy to brak laptopa, a pisanie na telefonie czy IPadzie nie należy do moich ulubionych zajęć. Drugi to totalny brak czasu, dzieci w 2 przedszkolach, zajęcia dodatkowe, terapie, praca i ogarniania domu mnie wykańcza, a pisanie wymaga ode mnie dodatkowego skupienia, na które jakoś nie mam już siły. No właśnie, powód trzeci, ostatni, ale równie ważny. Czasem po prostu rzygam autyzmem. Jakkolwiek źle to zabrzmi, moje życie od maja 2016 kręci się wokół autyzmu, wokół walki, z morzem nadziei i łez. Ci którzy chcą i tak wiedzą co u nas, a ci, którzy nie chcą to nie muszą i tyle. No, ale jestem tu dziś i muszę przyznać, że mamy się całkiem niezłe. Obiecałam sobie na początku mojego pisania, że co jak co, ale podsumowanie roku będzie zawsze. Także chyba muszę słowa dotrzymać. N...

Przedszkole

Nawet nie wiemy ile rzeczy musi i potrafi ogarnąć nasz mózg, a i tak ponoć wykorzystujemy tylko max 30% jego możliwości. Człowiek uczy się najwięcej w pierwszym roku życia, potem tylko utrwala, powiela, rozszerza swoją wiedzę...albo zawęża ;). Mózg dziecka jest chłonny i otwarty na wiedzę a jaki jest mózg dziecka autystycznego?.  Czasem patrzę na moją córkę i martwię się, że tylu rzeczy "nie ogarnia". Nie umie się sama ubrać, rozebrać, jeść, umyć zębów, korzystać z toalety...No i mówić. Czy zdąży nadrobić te zaległości?. Czy w ogóle kiedykolwiek posiądzie tę tajemną wiedzę?. Czas pokaże, ale my musimy jej pomóc.

dreams...

Choć los każdego dnia próbuje mnie złamać, podciąć, króciutkie już skrzydła i odebrać resztkę nadziei to nie odbierze mi marzeń! Marzeń o zdrowej szczęśliwej rodzinie, o pięknych świętach, o domu pełnym radosnych głosów moich dzieci... O domu... o swoich czterech kątach,z których nikt mnie nie wyrzuci, które mogę urządzić po swojemu i powiedzieć "wracam do domu"... Marzę o radości- nie płaczu, o śmiechu - nie krzyku, o tym by dzieci się razem bawiły, by się szanowały i wspierały kiedy mnie już nie będzie. Marzę o "normalnym" życiu, o pracy od 8 do 16, o zakupach w weekend, o wakacjach, o spacerach, o tym, by nie wiedzieć co to poradnie, diagnozy, wyniki, badania, terapie... Marzę o życiu... po prostu... I o tym by pranie się samo prało i prasowało :P